Zaraz po tym premier Mateusz Morawiecki, a dzień wcześniej jego minister Michał Wójcik stwierdzili publicznie, w kontekście bestialstwa, jakiego dopuścił się ojczym na ośmioletnim chłopcu, że również są zwolennikami tej najwyższej kary. Nie mam wątpliwości, że politycy takimi wypowiedziami odpowiedzieli na społeczne emocje.
Czy Polacy są rzeczywiście zwolennikami kary śmierci? Przeprowadzone w ciągu lat badania temu przeczą. Trend pokazuje, że większość, choć nie zdecydowanie, jest przeciwna takiemu rozwiązaniu. Takie opinie zawsze się zmieniają po bulwersujących przestępstwach nagłaśnianych przez media. Wtedy następuje gwałtowny skok społecznych emocji, oburzenie i chęć odwetu. Dyktowana silnymi emocjami potrzeba zaostrzenia kar ma w społecznym wyobrażeniu przywrócić ład i bezpieczeństwo, mocno zachwiane przez nagłośnioną zbrodnię.
Czytaj więcej
- Będziemy dążyć do najsurowszego wymiaru kary dla sprawcy - zapowiedział prokurator generalny Zbigniew Ziobro po śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Podejrzanemu o katowanie dziecka 27-letniemu Dawidowi B. ma zostać postawiony zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. "Niestety, w Polsce mamy tylko dożywocie…" - pisze na Twitterze Ziobro.
Wzburzenie trwa krótko. Kiedy temat zostanie wyeksploatowany przez media, znika z czołówek serwisów informacyjnych, a przykrywają go inne wydarzenia, radykalne głosy domagające się karania przestępców cichną… aż do następnego razu. Tak było w przypadku głośnego gwałtu na Polce w Rimini, w sprawie zabójstwa Olewnika, małej Madzi, polskiego Fritzla, po zabójstwie policjanta Marka Struja czy serii makabrycznych wypadków, których sprawcami byli nietrzeźwi kierowcy, a ofiarami piesi.
Schemat był zazwyczaj taki sam: makabryczna zbrodnia, czołówki gazet i serwisów rodzące poczucie, że jednostkowa sprawa jest szerokim zjawiskiem przestępczym, wypowiedzi ekspertów krytykujących system, aż wreszcie politycy, którzy solidaryzują się z nastrojami społecznymi, przedstawiając diagnozę przywrócenia porządku i bezpieczeństwa. W ten sposób w ciągu ostatnich 20 lat powstało ponad 100 projektów nowelizacji kodeksu karnego, które zmierzały do punktowego zaostrzenia przepisów, i miały być odpowiedzią na właśnie popełnione przestępstwo. Większość tych zmian zapowiedzianych przez polityków na konferencjach prasowych nie weszła nigdy w fazę realizacji lub nie przeszła całego procesu legislacyjnego. Kilkadziesiąt weszło jednak w życie. Jaki był ich praktyczny skutek? Nikt tego nie badał. Bo charakterystyczną cechą populizmu penalnego jest działanie tu i teraz. Ważne jest dopasowanie się do społecznych emocji, a gdy one słabną, legislacyjny zapał słabnie razem z nimi.