W ostatnich tygodniach Paweł Mucha, członek zarządu Narodowego Banku Polskiego, upublicznił szereg informacji dotyczących poczynań Adama Glapińskiego. Chodziło m. in. o arbitralne podejmowanie przez prezesa NBP decyzji z pominięciem zarządu czy przyznawanie samemu sobie wysokich regularnych premii w oparciu o wątpliwą podstawą prawną.
Jeszcze przed Bożym Narodzeniem biuro prasowe NBP rozesłało zagadkowo brzmiący komunikat dotyczący Muchy. Wspomniano w nim, że wiceprezes Marta Kightley „została upoważniona do dokonywania czynności w sprawach z zakresu prawa pracy w odniesieniu do pracownika Narodowego Banku Polskiego Pana Pawła Muchy”. W zasadzie takie działanie, w ocenie prawników, nie budzi wątpliwości. Według bowiem art. 3{1} kodeksu pracy, czynności z zakresu spraw pracowniczych może wykonywać wyznaczona osoba.
Jednak ewidentny konflikt między Muchą a Glapińskim jest faktem. Na razie nie wywołuje on konsekwencji w sferze zatrudnienia tego pierwszego, nie można natomiast takowych wykluczyć w przyszłości.
Czytaj więcej
Nagrody, które prezes NBP przyznawał sobie i zastępcom, miały podstawę w specjalnie skrojonej pod niego ustawie.
Sygnalista bez wsparcia
A o ochronę może być tym trudniej, że regulacje dotyczące sygnalistów dalej nie zostały w naszym kraju wdrożone.