Bulwersujące opinię publiczną sowite nagrody dla kierownictwa NBP, choć robią wrażenie urzędniczej samowoli, to miały podstawę prawną. Koliduje ona jednak z innymi zasadami wynagradzania urzędników. Może to oznaczać, że kierownictwo NBP przekroczyło uprawnienia.
Do 2019 roku ustawa o Narodowym Banku Polskim dość ogólnie przewidywała w art. 66, że „ wynagrodzenie Prezesa i wiceprezesów NBP ustalane jest na podstawie przepisów o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe”. Oznaczało to, że o wysokości ich wynagrodzeń i ewentualnych dodatków do nich decydowała ustawa zwana popularnie kominową i określająca pułapy płacowe dla takich osób.
Posłowie piszą ustawę
Jednak w lutym 2019 roku, a więc jeszcze za pierwszej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości, przepisy te rozbudowano. Projekt stosownej ustawy wniosła grupa posłów PiS, a jej treścią było rozbudowanie przepisów o wynagrodzeniach. W uchwalonej 22 lutego 2019 r. ustawie dodano możliwość wydawania uchwały przez zarząd NBP, w której określa się wynagrodzenie zasadnicze, dodatki funkcyjne, premie i nagrody.
Czytaj więcej
Nie jedną, ale dwie uchwały podjął prezes NBP Adam Glapiński w 2019 r. w sprawie nagród dla siebie i swoich zastępców. Między jedną a drugą minęły cztery miesiące a wysokość nagród prawie się podwoiła - wynika z ustaleń „Rz”.
Prezes Adam Glapiński wraz z wiceprezesami NBP skwapliwie z tych możliwości skorzystał już kilka miesięcy później i w kolejnych latach przyznawał sobie i wiceprezesom sowite kwartalne nagrody, przekraczające nawet czterokrotnie wysokość zasadniczego miesięcznego wynagrodzenia. W ten sposób w 2022 r. prezes zarobił ponad 1,3 mln zł - ponad 47 tys. zł miesięcznie pensji podstawowej i ok 710 tys. zł z nagród.