„Chcemy chronić rynek zarówno dla rolników, jak i konsumentów, czyli nas wszystkich” – tak minister Waldemar Buda uzasadniał rozporządzenie o zakazie importu artykułów żywnościowych z Ukrainy. Jednak każdy taki akt powinien mieć wyraźną podstawę nie tylko w chęciach urzędnika, ale i w prawie. W tym przypadku tak nie było.
Rozporządzenie ministra rozwoju i technologii, opublikowane w ostatnią sobotę w Dzienniku Ustaw pod pozycją 717, wskazuje jako podstawę przepisy art. art. 12 ust. 1 pkt 3 i ust. 2 ustawy o administrowaniu obrotem z zagranicą. Ustawa ta daje ministrowi właściwemu do spraw gospodarki prawo do wydania zakazu przywozu towarów, ale tylko w ściśle określonych przypadkach. Chodzi o towary wymienione w kilku unijnych rozporządzeniach wydanych w latach 1994–2003, dotyczących towarów z Chin, w tym włókienniczych. Żadne z tych rozporządzeń już nie obowiązuje.
Czytaj więcej
Wprowadzenie zakazu wwozu produktów rolnych z Ukrainy naraża nasz kraj nie tylko na działania ze strony KE, ale też prywatnych podmiotów handlujących żywnością.
Załącznik do sobotniego rozporządzenia określa listę towarów objętych zakazem i odwołuje się do innego unijnego rozporządzenia, w tym przypadku wciąż obowiązującego. Chodzi o rozporządzenie Rady UE nr 1308/2013, które dotyczy wspólnej organizacji rynku produktów rolnych w Unii Europejskiej. Przewiduje ono stosowanie ograniczeń w handlu z państwami spoza UE, ale przyznaje kompetencje w tych sprawach Komisji Europejskiej.
Zresztą zgodnie z traktatem o funkcjonowaniu UE (art. 3 ust. 1 lit. e) do domeny decyzyjnej władz Unii należy wspólna polityka handlowa. Kraje członkowskie UE tworzą bowiem wspólny obszar celny z jedną granicą zewnętrzną i brakiem granic wewnętrznych dla celów przepływu towarów. Dlatego decyzje w sprawach ceł czy ograniczeń w handlu muszą być podejmowane wspólnie i dotyczyć wszystkich krajów członkowskich.