Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej dziesięcioma pracownikami, zwiększyło się w lipcu o 1,8 proc. r./r., po zwyżce o 2,8 proc. w czerwcu – podał w środę GUS.
Spadek tempa wzrostu zatrudnienia w ujęciu rok do roku to w dużej mierze odzwierciedlenie tego, co działo się latem 2020 r. W lipcu ub.r. przeciętne zatrudnienie – tzn. przeliczone na pełne etaty – wzrosło istotnie w związku ze zniesieniem antyepidemicznych ograniczeń aktywności ekonomicznej. To stworzyło wysoką bazę porównawczą w lipcu br., której nie było jeszcze w czerwcu.
Bardziej niepokojąca jest stagnacja zatrudnienia w porównaniu z poprzednim miesiącem. W takim ujęciu liczba etatów w sektorze przedsiębiorstw zwiększyła się o 2,4 tys., po zwyżkach o około 21 tys. w czerwcu i w maju. To oznacza, że pozostała o 84 tys. mniejsza niż w lutym 2020 r., ostatnim miesiącu przed pandemią. Równie słaby pod tym względem był poprzednio lipiec 2013 r., ale był to okres słabej koniunktury w całej polskiej gospodarce. – Powodem rozczarowującego wyniku było, naszym zdaniem, wygaśnięcie ochrony miejsc pracy w ramach pierwszej tarczy finansowej PFR. Firmy, które z niej skorzystały, nie muszą już utrzymywać zatrudnienia na niezmienionym poziomie pod sankcją zwrotu części otrzymanych środków – tłumaczy Karol Pogorzelski, ekonomista z ING BSK. Zdaniem Andrzeja Kamińskiego, ekonomisty z Banku Millennium, stagnację zatrudnienia w lipcu można też postrzegać jako przejściową korektę po silnych zwyżkach w poprzednich miesiącach, związaną z sezonem urlopowym.
Potwierdzeniem tego, że zapotrzebowanie na pracowników pozostaje silne, może być wysoka dynamika płac. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się w lipcu o 8,7 proc. r./r., po zwyżce o 9,8 proc. w czerwcu.