Adi został powitany na lotnisku w Ammanie przez swoją 94-letnią matkę, której nie widział od 20 lat.
- Mam mieszane uczucia, bardzo mieszane uczucia. Cieszę się, że jestem tutaj, w domu, że widzę moją matkę, mojego brata, moją rodzinę, moich przyjaciół - mówił w rozmowie z CNN. - Jednocześnie jest mi przykro z powodu tego, co mnie spotkało, a co jest niesprawiedliwe, niewłaściwe i wszyscy to wiedzą. To co robi administracja Donalda Trumpa - tego nie da się powiedzieć słowami - dodał.
Adi przez ostatnie lata mieszkał wraz ze swoją amerykańską rodziną w Youngstown, w Ohio, gdzie zajmował się biznesem.
Od 20 lat walczył o prawo do pobytu w USA. W latach 80-tych zdobył tzw. zieloną kartę - ale stracił ją, gdy w latach 90-tych wraz ze swoją rodziną wyjechał na trzy lata do Brazylii. Po powrocie do USA bezskutecznie walczył o ponowne uzyskanie prawa pobytu w tym kraju.
Powodem odmowy ponownego przyznania mu zielonej karty było oskarżenie o fikcyjne małżeństwo z byłą żoną - jego celem miało być wyłącznie zalegalizowanie pobytu mężczyzny w USA. Kobieta rzeczywiście najpierw oświadczyła, że małżeństwo było fikcją, ale potem wycofała się z tych oskarżeń twierdząc, że wymusili je na niej urzędnicy służb imigracyjnych. Mimo to w 2009 roku w sprawie Adiego wydano nakaz deportacji. Przez lata mężczyzna unikał jej jednak - m.in. dzięki pomocy kongresmana z Ohio Tima Ryana, który nazywa Adiego "filarem lokalnej społeczności".