Rozporządzenie wiążące praworządność z budżetem Unii pozostaje w mocy. Na ile konkluzje szczytu UE mogą zmienić jego stosowanie? Jacek Saryusz-Wolski czy Witold Waszczykowski mówią o ograniczeniu suwerenności.
To jest nadzwyczajna sytuacja, która została rozwiązana nadzwyczajnymi metodami. Pewnie dlatego łatwo o błąd. Konkluzje w bardzo jasny sposób wykluczają uznaniowe, polityczne nadużywanie rozporządzenia w celu wywierania nacisku finansowego na państwo członkowskie. Czytamy tam m.in., że samo naruszenie praworządności nie daje podstaw do zawieszania płatności. Musi zaistnieć powiązana skutkowo szkoda dla budżetu UE. Dla realnej skuteczności tych wytycznych kluczowe znaczenie ma zobowiązanie KE do stosowania tych wynegocjowanych przez nas reguł. Tylko KE może uruchomić ten mechanizm, więc takie zobowiązania są gwarancją bezpieczeństwa budżetowego Polski i innych.
Mechanizm nie będzie stosowany do orzeczenia TSUE. Na czym Polska opiera nadzieję, że orzeczenie anuluje mechanizm? Do wyroku praworządność znika z polsko-unijnej agendy, też w ramach procedury z art. 7?
Byłoby dobrze, aby spór o praworządność zniknął z agendy polsko-unijnej. Bardzo to zatruwa wzajemne relacje i obniża społeczne zaufanie. Chcemy oczywiście sprawdzić zgodność tego prawa z traktatami. Pierwotny projekt był sprzeczny z traktatem, co przyznały nawet służby prawne Rady. Jednak samo zawieszenie stosowania do czasu wyroku nie jest dla nas kluczowe. Najważniejsze jest wiążące uściślenie przesłanek uruchamiania tej procedury, raz na zawsze, by była jednoznacznie skierowana na walkę z nieprawidłowościami budżetowymi. I to się udało.
Polska poczeka z ratyfikacją Funduszu Odbudowy, aż Komisja przyjmie wytyczne dla mechanizmu praworządności. Skąd nieufność do KE, skoro głosami PiS na jej czele stanęła Ursula von der Leyen?