Francja. Skrajna prawica może rządzić w połowie regionów

Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen po raz pierwszy ma poważne szanse na przejęcie władzy w jednym lub nawet kilku spośród 13 regionów kraju. To może być wstęp do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w przyszłym roku.

Aktualizacja: 19.06.2021 07:07 Publikacja: 17.06.2021 18:41

„Jeśli Le Pen pokaże, że potrafi rządzić nie tylko w małych miejscowościach, ale i dużych regionach,

„Jeśli Le Pen pokaże, że potrafi rządzić nie tylko w małych miejscowościach, ale i dużych regionach, przekona wielu Francuzów, że jest też zdolna stanąć na czele całego kraju”.

Foto: AFP

Najbardziej realny jest sukces skrajnej prawicy w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże (PACA), gdzie na obszarze porównywalnym z Belgią mieszka 5 mln osób. Tu Le Pen uciekła się do sprytnego fortelu, stawiając na wywodzącego się z gaullistowskiego ruchu Republikanie (LR) Thierry'ego Marianiego. W pierwszej turze wyborów regionalnych w nadchodzącą niedzielę może on liczyć na 41 proc. głosów, wyraźnie więcej niż dotychczasowy przewodniczący regionu, reprezentujący barwy prezydenckiego, centrowego ugrupowania La Republique en Marche (LREM) Renaud Muselier (34 proc.).

Ordynacja zakłada, że do drugiej tury przechodzą ci, którzy otrzymali przynajmniej 12,5 proc. głosów. Ma na to szanse również kandydat lewicy z 17 proc. poparcia. Gdyby tak się stało, z 44-proc. poparciem Mariani wygrałby wybory.

Ale nawet jeśli lewica wycofa się z gry, pozostawiając na placu boju tylko dwóch kandydatów, i tak wygra nominat RN z 51 proc. poparcia. Ten ostatni manewr jest zresztą ryzykowny dla socjalistów, bo może trwale zepchnąć na margines ugrupowanie, które już w 2017 r. nie zdołało wprowadzić swojego kandydata do drugiej tury wyborów prezydenckich.

– Jeśli Le Pen pokaże, że potrafi rządzić nie tylko w małych miejscowościach, ale i dużych regionach, przekona wielu Francuzów, że jest też zdolna stanąć na czele całego kraju – uważa Dominique Reynie, dyrektor paryskiego instytutu Fondapol.

PACA to region, gdzie osiedliło się wielu Francuzów uciekających do ojczyzny po ogłoszeniu niepodległości przez Algierię w 1962 r. To w tym antygaullistowskim środowisku ukształtowała się skrajna prawica. Jednak dziś gros wyborców RN stanowią robotnicy i młodzi, którzy nie mogą znaleźć pracy lub uważają, że emigranci zabierają im świadczenia socjalne.

Sondaż dla tygodnika „Le Journal du Dimanche" pokazuje, że 51 proc. Francuzów nie uważa, aby sukces Le Pen w PACA oznaczał „zagrożenie dla demokracji" (49 proc. jest przeciwnego zdania). Jednak w gronie osób z wyższym wykształceniem o demokrację obawia się już 69 proc. pytanych, a wśród przedsiębiorców – 68 proc.

Badania opinii publicznej pokazują, że kandydaci RN są na pierwszym miejscu w kolejnych sześciu spośród 13 francuskich regionów. Tu jednak mają szanse na ostateczny sukces, tylko jeśli pozostałe ugrupowania nie utworzą „frontu republikańskiego", wycofując przed drugą turą wszystkich kandydatów poza tym z największą szansą na sukces.

– Taki układ sprzyja Le Pen, bo zdaje się pokazywać, że jej ugrupowanie jest jedyną realną opozycją, a cała reszta należy do „establishmentu". Im częściej Zjednoczenie Narodowe jest atakowane, tym bardziej rośnie dla niego poparcie – ostrzega jednak lider francuskich liberałów François Bayrou.

Szczególnie niepokojąca jest sytuacja w regionie Hauts-de-France na północy kraju, gdzie kandydat gaullistowskich Republikanów Xavier Bertrand (33 proc.) z trudem wyprzedza reprezentującego barwy RN Sebastiena Chenu. Porażka tego pierwszego oznaczałaby odstrzelenie polityka, który jest faworytem gaullistów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.

Natomiast na prowadzenie kandydat RN Laurent Jacobelli wysunął się w regionie Grand Est, na który składają się Alzacja i Lotaryngia. Już w pierwszej turze może liczyć na 32 proc. głosów wobec 29 proc. dla gaullisty Jeana Rottmera. Podobnie jest w Bretanii, Burgundii-Franche Comte oraz Centrum-Dolina Loary.

Najnowszy sondaż instytutu Harris dla portalu Challenges daje Le Pen w drugiej turze wyborów prezydenckich 47 proc. wobec 53 proc. dla Emmanuela Macrona. Zdaniem dziennika „Le Echos" rynki zaczynają antycypować ryzyko wygranej liderki RN, co wpływa na osłabienie euro.

Najbardziej realny jest sukces skrajnej prawicy w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże (PACA), gdzie na obszarze porównywalnym z Belgią mieszka 5 mln osób. Tu Le Pen uciekła się do sprytnego fortelu, stawiając na wywodzącego się z gaullistowskiego ruchu Republikanie (LR) Thierry'ego Marianiego. W pierwszej turze wyborów regionalnych w nadchodzącą niedzielę może on liczyć na 41 proc. głosów, wyraźnie więcej niż dotychczasowy przewodniczący regionu, reprezentujący barwy prezydenckiego, centrowego ugrupowania La Republique en Marche (LREM) Renaud Muselier (34 proc.).

Pozostało 85% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala