Brudziński był dziś gościem TVP Info. Podobnie jak wczoraj w TVN24 musiał się tłumaczyć z listu, który do władz PiS wysłali rodzice jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej - byłego wiceprezesa PiS Przemysława Gosiewskiego.
- Proszę o to, aby jak najszybciej zamknąć ten dyskurs publiczny. Bo środowisku politycznemu, któremu znaczną część swojego życia poświęcił Przemysław Gosiewski, na pewno ta sprawa nie pomoże, a wręcz przeciwnie – szkodzi - apelował Brudziński.
Sprawa rozpoczęła się, gdy media zainteresowały się listem rodziców Gosiewskiego, który ci opublikowali na łamach kieleckiego "Echa Dnia". Przekonują w nim, że na start w tym okręgu do Parlamentu Europejskiego nie zasługuje pierwsza żona ich syna - poseł PiS Małgorzata Gosiewska. Wskazują, że na listach powinna się znaleźć ich druga synowa - senator PiS Beata Gosiewska.
Nie wyrażamy zgody na kandydowanie z regionu świętokrzyskiego ani z żadnego innego i niszczenie dobrego imienia Przemysława przez Małgorzatę Gosiewską, pierwszą żonę, która zostawiła syna z dzieckiem w najgorszym momencie. Pani Małgorzata nie ma żadnego wykształcenia, nie ma studiów i nie zna języka, więc po co pójdzie? Kompromitować Przemysława i przynosić wstyd dla PiS i Świętokrzyskiego. Nie ma naszej zgody na jakiekolwiek kandydowanie pani Małgorzaty. Ta pani powinna zrzec się naszego nazwiska i wtedy może kandydować. Domagamy się, by zrezygnowała z nazwiska. Jest jedna Gosiewska – to Beata. Beatka bardzo kochała swojego męża. Ma przygotowanie do pełnienia funkcji w europarlamencie, bo ukończyła studia z zakresu rolnictwa i włada językiem angielskim" - czytamy w liście, który kończy się apelem do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
- Ten temat jest bardzo niezręczny i bardzo trudny, ale na szczęście nie jest to dylemat statutowy czy polityczny. Problemy czy konflikty rodzinne, na szczęście nie są kategorią polityczną, a ja jestem ostatnią osobą, którą miałaby to rozstrzygać - odpowiada Brudziński.