Wstępne dane gruzińskiej komisji wyborczej wskazują, że rządząca od 2012 roku partia Gruzińskie Marzenie zdobywa ponad 54 proc. głosów i będzie mogła dalej samodzielnie rządzić krajem. Opozycyjne partie (w tym dwie koalicje) razem zdobywają nieco ponad 37 proc. głosów. Rządzące ugrupowanie świętuje zwycięstwo, opozycja nawołuje do protestów.
Wyniku wyborów nie uznała też prezydent Salome Zurabiszwili. Stwierdziła, że wybory zostały „totalnie sfałszowane” i oznaczają „podporządkowanie Gruzji Rosji”.
Viktor Orbán w Tbilisi. Kto jeszcze pogratulował zwycięstwa rządzącym w Gruzji?
Obserwatorzy OBWE/ODIHR są znacznie bardziej wstrzemięźliwi w ocenach wyborów parlamentarnych w Gruzji. W niedzielę podczas konferencji prasowej stwierdzili, że wyborcom zaoferowano „18 list wyborczych, a kandydaci mogli zasadniczo swobodnie prowadzić kampanię”. Jednocześnie obserwatorzy stwierdzili, że wybory zostały zakłócone przez „głęboko zakorzenioną polaryzację i obawy dotyczące niedawno przyjętego prawa” (chodzi o ustawę o agentach zagranicznych uderzającą m.in. w NGO i media).
Niemiecki MSZ poparł wnioski obserwatorów z OBWE i zaapelował do wszystkich stron sceny politycznej w Gruzji o „wstrzemięźliwość, unikanie przemocy i polaryzacji”. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell stwierdził z kolei, że gruzińska CKW powinna zbadać doniesienia dotyczące naruszeń, które miały miejsce podczas wyborów. W podobny sposób odniósł się do wyniku wyborów Departament Stanu USA. Z kolei premier Węgier Viktor Orbán nie tylko pogratulował rządzącej ekipie w Gruzji, ale i udał się do Tbilisi. Premier Gruzji Irakli Kobachidze otrzymał już gratulacje od sąsiednich Azerbejdżanu i Armenii. W Rosji, która nie ma stosunków dyplomatycznych z Gruzją, nie gratulują, ale odpierają zarzuty prezydent Zurabiszwili.