Kilka dni temu funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji zatrzymali byłego ministra obrony Dmitrija Bułgakowa. Od końca lat 90., piastując różne wysokie stanowiska w resorcie obrony, stał na czele zaopatrzenia armii rosyjskiej, dosłużył się najwyższego z możliwych stopni oficerskich w Rosji – generała armii. Ma też tytuł bohatera Rosji.
Dość powiedzieć, że dzisiaj w szeregach rosyjskich sił zbrojnych (nie licząc byłego ministra obrony Siergieja Szojgu i kilku szefów służb resortów siłowych) pozostało już tylko pięciu generałów armii. I jednym z nich jest Siergiej Surowikin, o którego losie po ubiegłorocznym buncie Jewgienija Prigożyna (z którym generał miał być blisko związany) niewiele wiadomo, poza tym, że odesłano go gdzieś do Afryki.
Korupcja w armii Putina. Kurczak, który miał być wołowiną
Rosyjska rządowa agencja TASS, powołując się na toczącą się w moskiewskim sądzie miejskim sprawę, podała w poniedziałek, że generał Bułgakow swoimi działaniami miał narazić armię na straty w wysokości 1,3 mld rubli (równowartość prawie 60 mln złotych).
Chodzi o dostawy po zawyżonych cenach 9 mln wojskowych racji żywnościowych. Miała się tym zajmować zaprzyjaźniona z byłym wiceministrem firma w obwodzie lipieckim, której trzech szefów aresztowano wraz z generałem. Z doniesień kremlowskich mediów wynika też, że nie chodziło tylko o zawyżone ceny, lecz takze o kiepską jakość dostarczanej żywności. Rosyjscy żołnierze np. myśleli, że jedzą wołowinę, a była to tak naprawdę wieprzowina albo drób. A bywało też tek, że racje żywnościowe w ogóle nie nadawały się do jedzenia.
Czytaj więcej
W obecności m.in. chińskich i indyjskich marynarzy prezydent Władimir Putin straszył NATO rakietami. Pokaz okrętów był skromny, bo wojna z Ukrainą mocno poturbowała rosyjską flotę.