Od pół roku Węgry blokują unijną decyzję w sprawie Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju (EPF), przewidującą kolejne transzę refinansowania dostaw sprzętu wojskowego dla Ukrainy. Polska chciałaby z tego funduszu uzyskać 2 mld złotych na inwestycje w naszych siłach zbrojnych.
Węgierskie weto w sprawie Ukrainy
Ta decyzja wymaga jednak jednomyślności, z której od początku wyłamywały się Węgry. Swoje weto podtrzymały również w poniedziałek na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Unii Euroejskiej w Brukseli. I to mimo że sprawują teraz rotacyjną, półroczną prezydencję w UE i nie powinny zajmować stanowiska narodowego, tylko popierać decyzje większości.
Czytaj więcej
W liście do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen grupa europosłów domaga się pozbawienia Węgier praw do głosowania w UE w związku z „misjami pokojowymi” Orbána.
Jak poinformował polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, Węgry zmieniają tylko preteksty dla swej blokady. – Najpierw mówili, że nie mogą poprzeć, bo jakaś węgierska firma jest na ukraińskiej liście sankcyjnej. Potem ze względu na rzekomą dyskryminację mniejszości węgierskiej na Rusi Zakarpackiej. A teraz minister węgierski stwierdził, że blokują refundację z EPF, bo Węgry nie mogą importować ropy za pośrednictwem rosyjskiej firmy Łukoil, objętej unijnymi sankcjami. Mimo że mogą importować za pośrednictwem innej rosyjskiej firmy – mówił szef polskiej dyplomacji.
To zachowanie Węgier, a także wcześniejsze wizyty Viktora Orbána w Moskwie, Pekinie i na Florydzie (gdzie spotkał się z Donaldem Trumpem) z rzekomą misją pokojową, rozsierdziły partnerów w Unii Europejskiej. Na wniosek Polski już dwa tygodnie temu ambasadorowie państw członkowskich przy UE dyskutowali na temat dyplomacji premiera Orbána i gremialnie (poza Słowacją) skrytykowali jego inicjatywę.