Zwolenników zjednoczonej Europy jest w Polsce niemal czterokrotnie więcej (76 proc.) niż eurosceptyków – wynika z sondażu przeprowadzonego przez prestiżowy waszyngtoński instytut Pew w kilku państwach Unii, ale także krajach, które do niej nie należą. Tak dobrego wyniku nie stwierdzono w żadnym z badanych państw.
– Przez wiele lat rząd sączył niechętną Unii propagandę. Ale Polacy każdego dnia stykali się z rzeczywistością, która pokazywała, że prawda jest inna. Jeździli po autostradach, które powstały dzięki Unii, mogli studiować za granicą, bo Bruksela uruchomiła w tym celu stypendia, nie mieli problemów z przekraczaniem granic – tłumaczy „Rz” Marek Tatała, prezes Fundacji Wolności Gospodarczej. Jego zdaniem w tych państwach, które mają większy staż we Wspólnocie, efekt nie jest porównywalny, bo mowa o społeczeństwach, które nie żyły za pamięci ludzkiej w niewoli. Jeśli więc notuje się poprawę jakości życia, to przecież nie tak skokową jak w Polsce.
Protest rolników uderzyły w wizerunek Unii Europejskiej
Mimo wszystko analitycy Pew wychwycili zmianę podejścia do integracji w polskim społeczeństwie w minionym, trudnym roku wyborczym. Nie tylko rząd PiS uczynił wówczas z ataków na zjednoczoną Europę, a w szczególności na Niemcy, oś swojej kampanii, ale wybuchły gwałtowne manifestacje rolników i blokady granicy przez spedytorów drogowych z powodu konkurencji z Ukrainy. Odpowiedzialnością za nią obarczono Brukselę, która otwierając jednolity rynek dla Kijowa, chciała wesprzeć Ukraińców w ich walce z Rosją. W 2022 roku 89 proc. z nas odnosiło się pozytywnie do Wspólnoty a w 2019 – 83 proc. Pew zwraca też uwagę na poważne (sięgają 27 pkt proc.) różnice w podejściu do integracji między elektoratem prawicowym i lewicowym nad Wisłą. O ile w tym pierwszym poparcie dla Unii spada do 62 proc., o tyle w tym drugim wciąż 89 proc. pytanych deklaruje pozytywny stosunek do Wspólnoty.
W szeregu krajów członkowskich opinia o Unii jest jednak nieporównanie gorsza. W Grecji udział osób, które się do niej odnoszą niechętnie (53 proc.), jest wręcz większy niż tych, którzy mają do niej stosunek pozytywny (47 proc.). To wciąż echo wielkiego kryzysu finansowego, kiedy kraj stracił 27 proc. swojego PKB: rekord w czasach pokoju. Bruksela narzuciła wtedy Atenom drastyczny program oszczędnościowy.