Orbán rozsadza dziś UE od środka, nie mam co do tego wątpliwości.
Unia Europejska jest podzielona, jeżeli chodzi o kwestie
bezpieczeństwa? Są kraje – jak na przykład Węgry – które starają się osłabić
proukraiński sojusz.
To jest obecnie największe zagrożenie dla przyszłości Unii
i Polski – sojusze uprawiane z beztroską przez poprzednich polskich rządzących
czy niedawne uczestnictwo byłego premiera Polski w zjeździe sił proputinowskich
w Budapeszcie. Orbán rozsadza dziś UE od środka, nie mam co do tego
wątpliwości. Najważniejsza dla Polek i Polaków sprawa bezpieczeństwa jest przez
dzisiejszą opozycję stawiana do góry nogami: to niemal nie do uwierzenia, że
jednoczą się w tej sprawie z antyeuropejskim nastawieniem węgierskim, co
osłabia europejską jedność w przeciwstawianiu się Rosji i wspieraniu Ukrainy.
Dla niektórych
Węgry to właśnie symbol nieugięcia. Niespełna 10-milionowy kraj stawia opór
dominacji Berlina, Paryża, Brukseli.
Musimy mieć świadomość, że Orbán, blokując wsparcie dla
Ukrainy i sankcje przeciwko Rosji, ma do
zaoferowania jedynie powrót do uzależnienia od rosyjskiego gazu i nie
przeszkadzają mu działania Rosji oficjalnie potwierdzone przez sekretarza
generalnego NATO Stoltenberga dotyczące dezinformacji, sabotażu, cyberataków, a
nawet przemocy na terenie państw Unii, w tym
Polski. Rozumiem, że były premier pod takimi działaniami na spotkaniu w
Budapeszcie się podpisał.
Viktor Orbán jest dzisiaj jak koń trojański: rozsadza Unię
od środka, a dzisiejsza polska opozycja bije mu brawo. Przecież my musimy mieć
oparcie w UE, takie jak oparcie w Stanach Zjednoczonych i ich sile.
W USA karta się może odwrócić –
nastawienie prezydenta Trumpa w poprzedniej kadencji było otwarcie antyunijne.
Dziś nasz kraj jest w oku cyklonu – nie tylko dlatego, że jesteśmy na granicy z
Ukrainą, ale też dlatego, że jesteśmy krajem silnym i dużym. Nie wolno dawać
takich sygnałów, jakie płyną z Węgier; bo jak partnerzy z Zachodu mają rozumieć
naszą politykę zagraniczną, skoro dzisiejsza polska opozycja brata się Orbánem?
To jesteśmy w końcu z Putinem czy z Zełenskim? Ja szanuję te 30 proc. osób,
które popierają PiS, ale nigdy nie zrozumiem ich racji, dla których nadal
głosują oni za partią, jednoczącą się z Orbánem i posługującą mu propagandą – rodem
z największych rosyjskich farm trolli.
Jak zmierzyć się z problemami, które są sporne w Polsce i
mogą świadczyć przeciwko UE? Europejski Zielony Ład, rezygnacja z samochodów
spalinowych, wprowadzenie w Polsce euro…
Sprawa euro to rozmowa na tematy gospodarcze, związane z
długofalową polską perspektywą. Gdyby ta dyskusja była przeprowadzona dziesięć,
piętnaście lat temu, to może sytuacja byłaby bardziej sprzyjająca. Państwa
bałtyckie przyjmowały euro w czasach kryzysu po 2008 roku; euro przyjęła już
między innymi Chorwacja, która weszła do Unii prawie dekadę później niż my. Ta debata musi się w końcu odbyć i u nas, ale
na chwilę obecną mamy o wiele pilniejsze tematy i wyzwania.
Jeśli natomiast chodzi o Europejski Zielony Ład, to jestem
przekonany, że będą w nim dokonane niezbędne korekty – szczególnie tam, gdzie w
głosowaniach w PE zwyciężyła zielona, bardziej lewicowa część unijnej
dyplomacji. Europejska Partia Ludowa – jej częścią jest delegacja PO-PSL – bardzo
hamowała zapędy Zielonych i lewicy po to, żeby nie iść tak daleko. Ale też nie
mamy innego wyboru! Zmiany klimatu zagrażają nam już dzisiaj: susze, pożary,
gdzie indziej huragany, ulewy czy powodzie są coraz bardziej uciążliwe,
zwłaszcza dla rolników.
To skąd te
protesty?
Sytuacja rolników nie jest dobra, bo ceny zbóż i i nich
produktów na rynkach światowych spadają, głównie przez stosowanie przez Rosję
cen dumpingowych. Natomiast ceny nawozów pozostają na wysokim poziomie, także
między innymi przez wcześniejsze rosyjskie manipulacje na rynku gazu.
Uważa pan, że
rolnicy są używani w walce politycznej?
Trochę historii: już w 2022 roku alarmowaliśmy jako
Europejska Fundacja Rozwoju Wsi Polskiej nasze władze, między innymi premiera i
ministra Kowalczyka, a także komisarza Wojciechowskiego, że trzeba natychmiast
opracować system tranzytu przez Polskę zbóż z Ukrainy, bo inaczej odbije się to
negatywnie na naszym rynku rolnym. Problemy rolników biorą się przede wszystkim
z bezczynności poprzedniego rządu. Dopuszczono do zapełnienia elewatorów,
wprowadzono termin zboże techniczne, zachęcano rolników, aby nie sprzedawali
zboża, bo ceny będą rosły, nie podjęto żadnych konkretnych działań, a z czasem
problemy się skumulowały. Co zaś do Zielonego Ładu, to jego regulacje w Polsce
nie weszły w życie, a już zapowiadane są zmiany jego postanowień w kierunku
oczekiwanym przez rolników.
Sytuacji nie poprawia okres wyborczy. Walczmy na pomysły –
jak realnie te problemy rozwiązać, a nie na populistyczne hasła. Z pewnością
nie będą wprowadzane rozwiązania, których obawiają się rolnicy, będą korekty,
rozłożenie w czasie. Ale też musimy działać tak, by ochronić klimat, bo to
przecież ważne dla samych rolników, dlatego trzeba działać umiarkowanie, z
rozwagą i zachować konkurencyjność europejskiej gospodarki i rolnictwa.
Czy będą wprowadzane teraz nowe traktaty centralizująca UE?
PiS mówi, że trzeba obronić Polskę przed centralizacją, do której dąży UE.
Krytyka centralizacji w wydaniu PiS – po ośmiu latach ich
rządów, gdy maksymalnie osłabiali władze regionalne i lokalne i starali
się z poziomu tzw. Warszawy podejmować każdą kluczową decyzję i rozdawać „po
uznaniu” wszystkie środki – brzmi skrajnie groteskowo.
Unia tworzyła się i organizowała poprzez kryzysy. Nieudana
integracja polityczna w latach 50., asertywność Francuzów w latach 60.,
rewolucja społeczna ‘68, Wielka Brytania i „niestrawności” związane z jej
przyjęciem. W gruncie rzeczy dopiero strefa Schengen i perspektywa wielkiego
rozszerzenia na przełomie lat 80./90. otworzyły szansę na historyczną misję, którą
Europa podjęła.
Unia zmienia się cały czas, i paradoksalnie najbardziej pomagały nam kryzysy
Z UE jest tak samo jak z krajami, które wymagają czasem jakichś poprawek do ich konstytucji. Ale to
bardzo trudno uzyskać – trzeba znaczącej
przewagi w parlamencie i powszechnego przekonania, że to ma sens. Podobnie
będzie z traktatami. Ja uważam, że jest bardzo daleko do jakichkolwiek nowych
rozwiązań traktatowych. Dziś nie ma nastroju w tym kierunku, więc nie ma o czym
dyskutować. To dziś nie jest najważniejsza kwestia.
Bez zmian traktatów Unii zagrozi stagnacja?
Niekoniecznie – proszę zauważyć, że Unia zmienia się cały
czas, i paradoksalnie najbardziej pomagały nam kryzysy. Kryzys finansowy 2008,
który dotarł do nas z USA – odparliśmy go odpowiednimi rozwiązaniami
finansowymi w Europie. UE musiała odpowiedzieć na zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego
– zrobiła to organizując Unię Energetyczną. Wydarzył się kryzys migracyjny –
wzmocniliśmy unijne granice. Razem przeszliśmy przez pandemię Covid-19, zakup
sprzętu i szczepionek. Ale największa zmiana i skok do przodu spowodowała wojna
w Ukrainie.
Jerzy Buzek: Rząd zadusza samorządność
PiS chce być siłą sprawczą wszystkiego, co się dzieje wokół nas. To działanie głęboko szkodliwe, osłabiające nasz kraj – mówi prof. Jerzy Buzek, przewodniczący Kapituły Rankingu Samorządów, były premier RP.
W sprawie Ukrainy
UE zrobiła dość?
UE niemal natychmiast zapowiedziała, że wesprze Ukrainę,
przekaże sprzęt – czego wtedy nie zrobiło nawet NATO. Przekazaliśmy pieniądze
na zbrojenie innego kraju – coś niesamowitego, bo nie jesteśmy przecież
sojuszem obronnym, lecz gospodarczym. Zdecydowaliśmy się na tak daleko idące
zmiany, bo ten europejski geniusz polega właśnie na zdolności do budowania
nowych i lepszych rozwiązań w momencie, kiedy jest to najbardziej potrzebne.
Niekoniecznie musimy zmieniać traktaty, żeby poprawić nasze dostosowanie się – możemy
działać w ramach istniejących traktatów, ale tak, żeby przekonać 27 państw do
rozwiązań, które proponujemy. I to się udaje.
Przed nami wybory
europejskie. Jakby miał pan przewidzieć – wzmocni się skład pro czy
antyeuropejski?
Wierzę, że proeuropejski, ale do każdych wyborów podchodzę
z ogromną pokorą i namawiam do tego koleżanki i kolegów. Mniej patrzenia w
sondaże, więcej pracy u podstaw, rozmów z obywatelami, mniej politycznych
nawalanek, a więcej walk na argumenty. Mniej politycznego PR-u, a więcej
ćwiczenia się w retoryce – antyunijni kandydaci są w tym, ze szkodą dla
nas wszystkich – bardzo skuteczni. W czasie wyborów europejskich tworzenie bazy
do dyskusji o enigmatycznych zmianach traktatowych – których prawdopodobnie w
ogóle nie będzie – to jest populizm w najwyższym wydaniu. Podobnie obiecywanie
zatrzymania Zielonego Ładu przez partię, której przedstawiciele popierali w
Brukseli kluczowe elementy tego programu (na czele z celem neutralności
klimatycznej UE w 2050 roku i nowym, dużo wyższym celem redukcji emisji CO2
na 2030 r.), jest wprost jak ze starego polskiego powiedzenia o diable, który
przebrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Robienie z tych tematów straszaka
na nasze uczestnictwo w UE jest głębokim brakiem odpowiedzialności za bezpieczeństwo
i przyszłość Polek i Polaków, które powinno dyskwalifikować z udziału w polskim
życiu politycznym.
Współpraca: Ada Michalak