Jerzy Buzek: PiS bije brawo Orbánowi, który rozsadza UE od środka

Przed UE stoi wyzwanie najpoważniejsze – bezpieczeństwo związane z zagrożeniem za naszą wschodnią granicą. To będzie wymagało ożywienia naszego przemysłu zbrojeniowego – uważa Jerzy Buzek, były premier RP i przewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Aktualizacja: 06.05.2024 08:04 Publikacja: 06.05.2024 04:30

Jerzy Buzek, były premier RP i przewodniczący Parlamentu Europejskiego

Jerzy Buzek, były premier RP i przewodniczący Parlamentu Europejskiego

Foto: PAP/Paweł Supernak

Po 20 latach w Parlamencie Europejskim, któremu pan również przewodził, został pan pożegnany owacjami na stojąco. Dlaczego nie kandyduje pan w kolejnych wyborach europejskich?

To była bardzo trudna, wyłącznie moja osobista decyzja. Trudno było przerwać te 20 lat bardzo intensywnej działalności, współpracy ze świetnym zespołem w Brukseli i w kraju, z europosłami, komisarzami, ministrami, a w kraju z samorządowcami, przedsiębiorcami czy światem nauki, a wreszcie udział w setkach spotkań w tym czasie. Ale przychodzi taki moment w życiu, że trzeba  skorygować aktywność i taki moment nadszedł. 

Czytaj więcej

Anna Słojewska: Jerzy Buzek żegna się z Parlamentem Europejskim. Pasował do PE idealnie

To znaczy?

Patrząc wstecz, zdałem sobie sprawę, że w Parlamencie Europejskim kontynuowałam przesłanie programowe z I Zjazdu NSZZ Solidarność w 1981 roku, które definiowało marzenia Polaków o życiu nie tylko w dobrze zarządzanym wolnym kraju, ale też w rodzinie demokratycznych państw Zachodu. Nie marzyłem wtedy, że będę kiedyś premierem rządu, który wprowadzi Polskę do NATO i który rozpocznie negocjacje akcesyjne z Unią Europejską i zakończy większość z nich, a wreszcie zostanie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. W czasie pierwszego Zjazdu „S” nie śmiałbym nawet o tym marzyć.  

Ale to jest koniec pańskiej kariery politycznej?

Na pewno nie koniec mojej aktywności publicznej.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty

Jaki jest bilans obecności Polski w UE? 

Niezwykle korzystny. Środki unijne, które są najłatwiejsze do dostrzeżenia, całkowicie zmieniły nasz kraj. Były świetnie absorbowane, dzięki naszym samorządom. Ale to nie jest największy uzysk, który mamy z naszego członkostwa w UE. To, że uczestniczymy we wspólnym rynku, daje nam dwatrzy razy więcej środków finansowych niż same środki unijne. Mali i średni przedsiębiorcy czy rolnicy opanowali europejski rynek i dzisiaj eksportujemy z Polski z tych dwóch sektorów kilkakrotnie więcej, niż importujemy.  Jednocześnie mamy też spore inwestycje zagraniczne w naszym kraju, a to dla gospodarki oznacza miejsca pracy, nowoczesne technologie i w końcu korzystny eksport.

Nasze PKB jest niemal dwukrotnie większe, niż było przy wejściu do Unii, więc można powiedzieć, że kraj mamy niemal dwukrotnie bogatszy. A jeśli chodzi o średnią unijną poziomu życia, to przesunęliśmy się z 50 do siedemdziesięciu paru procent, choć ta unijna średnia też w tym czasie wzrosła!

Myśli pan, że te dane, ekonomia, przemawiają do ludzi?

Nawet jeśli nie do wszystkich, to i tak najważniejsze jest jednak to, co dotyczy odczuć kulturowych i osobistych każdego Polaka – możliwość niczym nieskrępowanego podróżowania po całym kontynencie, studiowania na dowolnej uczelni w UE, podjęcia pracy czy założenia firmy w dowolnym państwie członkowskim. Drogi łączące nasze miasta, jakość wagonów kolejowych, piękno naszych miast, miasteczek i wsi, zmechanizowane gospodarstwa rolne – to wszystko zmieniło się niepomiernie. Przestaliśmy to dostrzegać, ale mam nadzieję, że dostrzegamy jeszcze, że jesteśmy częścią tej wielkiej, unijnej wspólnoty, która daje nam także codzienną satysfakcję i komfort. 

Czytaj więcej

Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm

Sondaże pokazują nastroje antyunijne i to, że coraz więcej Polaków jest przeciwko UE. 

Ludzie nie widzą, niestety, na co dzień tych wielkich korzyści – one są rozciągnięte na przestrzeni 20 lat. Dodatkowo, przez osiem ostatnich lat zaszkodziło nastrojom unijnym sączenie propagandy antyunijnej i stan otwartego konfliktu między ówczesnym polskim rządem a UE. Ciągłe napięcia, tupanie nogami, obrażanie i bicie pięścią w stół zamiast rozmowy – to wszystko bardzo nam zaszkodziło. Ludzie powinni wiedzieć, że wspólne rozwiązania w UE muszą uwzględniać perspektywy i interesy 27 państw – państw bardzo różnych. Doceniamy przecież te różnice, podróżując po Europie. UE nie może być skrojona wyłącznie pod specyfikę Polski. Chociaż, jeśli mamy dobre pomysły, to one naprawdę wygrywają. Partnerstwo Wschodnie, Unia Energetyczna, Fundusz Sprawiedliwej Transformacji – to są polskie pomysły. To my również ostrzegaliśmy przed uzależnieniem się energetycznym czy  nawet szerzej – gospodarczym od Rosji. Dzisiaj wszyscy to przyznają, a zaufanie do nas wzrosło.

Dziwią pana antyunijne hasła wśród młodych?

Jeśli ktoś ma dziś mniej niż 2425 lat, to w ogóle nie pamięta, że istnieje inna rzeczywistość niż ta w UE – on nie porównuje naszej rzeczywistości do tego, co było przed Unią, tylko do najlepszego możliwego poziomu, „benchmarku” odpowiadającego jego oczekiwaniom i aspiracjom. Jeśli stoimy na gruncie, że UE jest dla Polski kluczowym rozwiązaniem – podobnie jak NATO  i nasze relacje z USA, będące fundamentem naszego bezpieczeństwa – to mamy przed sobą wielkie zadanie: musimy przeciwdziałać nastrojom antyunijnym i mam nadzieję, że zrobimy to skutecznie już w nadchodzącej kampanii i wyborach. 

Czego będą dotyczyć zbliżające się wybory, o co toczy się gra?

O bezpieczeństwo. A bezpieczeństwo oznacza już nie tylko dobrobyt każdego z nas – co UE zapewnia znacznie lepiej niż inne możliwe rozwiązania na kontynencie europejskim, czy nawet w skali światowej. Chodzi także o elementarne poczucie bezpieczeństwa, które wynika z tego, że mamy prąd i ogrzewanie w swoich mieszkaniach i domach – a więc o bezpieczeństwo energetyczne. Do tego dochodzi bezpieczeństwo żywnościowe, z którego wagi zdaliśmy sobie sprawę; UE ma od dawna wspólną politykę rolną, która temu właśnie służy, ale często zapominaliśmy, jak bardzo UE wspomogła swoimi środkami naszych rolników.

Czytaj więcej

Jest wniosek o Honorowe Obywatelstwo Województwa Małopolskiego dla Jerzego Buzka

Dziś przed UE stoi wyzwanie najpoważniejsze – bezpieczeństwo twarde, czyli bezpieczeństwo związane z zagrożeniem za naszą wschodnią granicą. To będzie wymagało najpierw ożywienia naszego przemysłu zbrojeniowego. Rok temu negocjowałem zadanie wykonania w Unii miliona sztuk amunicji dla Ukrainy. Wraz z KE przygotowaliśmy wszystkie rozwiązania, Rada – czyli rządy państw członkowskich – się na nie zgodziła. Niestety, nie udało się wykonać tego zadania. A Polska strona praktycznie odpuściła udział w przetargach!  

Da się to jeszcze odwrócić?

Przetargów nie, ale musimy zabiegać o silną politykę związaną z obronnością UE. Przed nami prezydencja w Radzie UE i niech to będzie nasz kluczowy priorytet. Unia powinna mieć wreszcie komisarza ds. bezpieczeństwa i obrony oraz Radę UE o tej samej nazwie. Niezbędna jest oddzielna ścieżka finansowania z budżetu unijnego zadań zbrojeniowych. Naszą przyszłością jest Unia Obronna w ramach sojuszu północnoatlantyckiego.  

Mniej więcej połowa ludności sojuszu mieszka w krajach UE, a uzbrojenie i siła naszej armii to jest zaledwie 18 proc. siły NATO. Należy to jak najszybciej zmienić. Należy też pokazywać, jak my możemy wpływać na unijną politykę, aby uniknąć ciągłych podejrzeń o naszą bezsilność.   

Możliwe jest uniknięcie tego?

Ja znam doświadczenia 20 lat. Negocjowałem i byłem sprawozdawcą na przykład rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu czy rewizji dyrektywy gazowej, które między innymi stępiły ostrze Nord Stream 2 i monopol Gazpromu. Udało mi się przekonać do tych rozwiązań nawet Niemców, którzy przecież przez dekady chętnie kupowali – tani dla nich – rosyjski gaz. Jest wiele takich przykładów. Niektóre wspólne rozwiązania przychodzą z opóźnieniem, ale trzeba walczyć. Ja uważam, że liczy się wizja, strategia i skuteczność. Wiele da się ugrać, tylko trzeba mieć jasny pomysł, otwarcie rozmawiać z partnerami i uczciwie tłumaczyć, dlaczego coś, co z punktu widzenia ich kraju jest korzystne lub neutralne, dla nas stanowi problem. Lub odwrotnie: dlaczego coś, co dla innych jest problemem, koniecznie trzeba wprowadzić, bo dla nas jest kluczowe. Mamy wielką siłę jako kraj. Ogromne znaczenie ma na przykład nadal symbolika Solidarności. Pamięta się na świecie, że Polska zdecydowanie zmieniła kontynent europejski, dzięki temu niezwykłemu, pokojowemu, obywatelskiemu ruchowi. Mamy naprawdę wiele atutów – tylko trzeba je mądrze wykorzystać, a nie bić pięścią w stół. 

Czytaj więcej

Jerzy Buzek: Kończy się czas niepoważnego traktowania samorządu

Wspomniał pan o Unii Obronnej. Może potrzebna jest unijna armia? 

Jeśli jest potrzebna taka armia, to w ramach NATO – tylko w pełnej koordynacji. Kiedy byłem przewodniczącym PE, to rozmawiałem o tym z ówczesnym sekretarzem generalnym NATO, Andersem Foghem Rasmussenem.

Czyli wspólna armia tylko w ramach NATO?

Podział zadań mógłby polegać na tym, że UE powinna na siebie wziąć przede wszystkim obronę cywilną. Ale niezależnie od tego, nasz potencjał wojenny w Europie musi być co najmniej dwa razy większy niż jest.

Orbán rozsadza dziś UE od środka, nie mam co do tego wątpliwości.

Unia Europejska jest podzielona, jeżeli chodzi o kwestie bezpieczeństwa? Są kraje – jak na przykład Węgry – które starają się osłabić proukraiński sojusz. 

To jest obecnie największe zagrożenie dla przyszłości Unii i Polski – sojusze uprawiane z beztroską przez poprzednich polskich rządzących czy niedawne uczestnictwo byłego premiera Polski w zjeździe sił proputinowskich w Budapeszcie. Orbán rozsadza dziś UE od środka, nie mam co do tego wątpliwości. Najważniejsza dla Polek i Polaków sprawa bezpieczeństwa jest przez dzisiejszą opozycję stawiana do góry nogami: to niemal nie do uwierzenia, że jednoczą się w tej sprawie z antyeuropejskim nastawieniem węgierskim, co osłabia europejską jedność w przeciwstawianiu się Rosji i wspieraniu Ukrainy.

Dla niektórych Węgry to właśnie symbol nieugięcia. Niespełna 10-milionowy kraj stawia opór dominacji Berlina, Paryża, Brukseli.

Musimy mieć świadomość, że Orbán, blokując wsparcie dla Ukrainy i sankcje przeciwko Rosji, ma do zaoferowania jedynie powrót do uzależnienia od rosyjskiego gazu i nie przeszkadzają mu działania Rosji oficjalnie potwierdzone przez sekretarza generalnego NATO Stoltenberga dotyczące dezinformacji, sabotażu, cyberataków, a nawet przemocy na terenie państw Unii, w tym Polski. Rozumiem, że były premier pod takimi działaniami na spotkaniu w Budapeszcie się podpisał. 

Viktor Orbán jest dzisiaj jak koń trojański: rozsadza Unię od środka, a dzisiejsza polska opozycja bije mu brawo. Przecież my musimy mieć oparcie w UE, takie jak oparcie w Stanach Zjednoczonych i ich sile.

W USA karta się może  odwrócić – nastawienie prezydenta Trumpa w poprzedniej kadencji było otwarcie antyunijne. Dziś nasz kraj jest w oku cyklonu – nie tylko dlatego, że jesteśmy na granicy z Ukrainą, ale też dlatego, że jesteśmy krajem silnym i dużym. Nie wolno dawać takich sygnałów, jakie płyną z Węgier; bo jak partnerzy z Zachodu mają rozumieć naszą politykę zagraniczną, skoro dzisiejsza polska opozycja brata się Orbánem? To jesteśmy w końcu z Putinem czy z Zełenskim? Ja szanuję te 30 proc. osób, które popierają PiS, ale nigdy nie zrozumiem ich racji, dla których nadal głosują oni za partią, jednoczącą się z Orbánem i posługującą mu propagandą – rodem z największych rosyjskich farm trolli. 

Jak zmierzyć się z problemami, które są sporne w Polsce i mogą świadczyć przeciwko UE? Europejski Zielony Ład, rezygnacja z samochodów spalinowych, wprowadzenie w Polsce euro…

Sprawa euro to rozmowa na tematy gospodarcze, związane z długofalową polską perspektywą. Gdyby ta dyskusja była przeprowadzona dziesięć, piętnaście lat temu, to może sytuacja byłaby bardziej sprzyjająca. Państwa bałtyckie przyjmowały euro w czasach kryzysu po 2008 roku; euro przyjęła już między innymi Chorwacja, która weszła do Unii prawie dekadę później niż my.  Ta debata musi się w końcu odbyć i u nas, ale na chwilę obecną mamy o wiele pilniejsze tematy i wyzwania.

Jeśli natomiast chodzi o Europejski Zielony Ład, to jestem przekonany, że będą w nim dokonane niezbędne korekty – szczególnie tam, gdzie w głosowaniach w PE zwyciężyła zielona, bardziej lewicowa część unijnej dyplomacji. Europejska Partia Ludowa – jej częścią jest delegacja PO-PSL – bardzo hamowała zapędy Zielonych i lewicy po to, żeby nie iść tak daleko. Ale też nie mamy innego wyboru! Zmiany klimatu zagrażają nam już dzisiaj: susze, pożary, gdzie indziej huragany, ulewy czy powodzie są coraz bardziej uciążliwe, zwłaszcza dla rolników. 

Czytaj więcej

Buzek: UE dba o to, by Polacy mieli niezależne sądownictwo

To skąd te protesty?

Sytuacja rolników nie jest dobra, bo ceny zbóż i i nich produktów na rynkach światowych spadają, głównie przez stosowanie przez Rosję cen dumpingowych. Natomiast ceny nawozów pozostają na wysokim poziomie, także między innymi przez wcześniejsze rosyjskie manipulacje  na rynku gazu.

Uważa pan, że rolnicy są używani w walce politycznej?

Trochę historii: już w 2022 roku alarmowaliśmy jako Europejska Fundacja Rozwoju Wsi Polskiej nasze władze, między innymi premiera i ministra Kowalczyka, a także komisarza Wojciechowskiego, że trzeba natychmiast opracować system tranzytu przez Polskę zbóż z Ukrainy, bo inaczej odbije się to negatywnie na naszym rynku rolnym. Problemy rolników biorą się przede wszystkim z bezczynności poprzedniego rządu. Dopuszczono do zapełnienia elewatorów, wprowadzono termin zboże techniczne, zachęcano rolników, aby nie sprzedawali zboża, bo ceny będą rosły, nie podjęto żadnych konkretnych działań, a z czasem problemy się skumulowały. Co zaś do Zielonego Ładu, to jego regulacje w Polsce nie weszły w życie, a już zapowiadane są zmiany jego postanowień w kierunku oczekiwanym przez rolników. 

Sytuacji nie poprawia okres wyborczy. Walczmy na pomysły – jak realnie te problemy rozwiązać, a nie na populistyczne hasła. Z pewnością nie będą wprowadzane rozwiązania, których obawiają się rolnicy, będą korekty, rozłożenie w czasie. Ale też musimy działać tak, by ochronić klimat, bo to przecież ważne dla samych rolników, dlatego trzeba działać umiarkowanie, z rozwagą i zachować konkurencyjność europejskiej gospodarki i rolnictwa.  

Czy będą wprowadzane teraz nowe traktaty centralizująca UE? PiS mówi, że trzeba obronić Polskę przed centralizacją, do której dąży UE. 

Krytyka centralizacji w wydaniu PiS – po ośmiu latach ich rządów, gdy maksymalnie osłabiali władze regionalne i lokalne i starali się z poziomu tzw. Warszawy podejmować każdą kluczową decyzję i rozdawać „po uznaniu” wszystkie środki – brzmi skrajnie groteskowo.

Unia tworzyła się i organizowała poprzez kryzysy. Nieudana integracja polityczna w latach 50., asertywność Francuzów w latach 60., rewolucja społeczna ‘68, Wielka Brytania i „niestrawności” związane z jej przyjęciem. W gruncie rzeczy dopiero strefa Schengen i perspektywa wielkiego rozszerzenia na przełomie lat 80./90. otworzyły szansę na historyczną misję, którą Europa podjęła.  

Unia zmienia się cały czas, i paradoksalnie najbardziej pomagały nam kryzysy

Z UE jest tak samo jak z krajami, które wymagają czasem jakichś poprawek do ich konstytucji. Ale to bardzo trudno uzyskać –  trzeba znaczącej przewagi w parlamencie i powszechnego przekonania, że to ma sens. Podobnie będzie z traktatami. Ja uważam, że jest bardzo daleko do jakichkolwiek nowych rozwiązań traktatowych. Dziś nie ma nastroju w tym kierunku, więc nie ma o czym dyskutować. To dziś nie jest najważniejsza kwestia.

Bez zmian traktatów Unii zagrozi stagnacja?

Niekoniecznie – proszę zauważyć, że Unia zmienia się cały czas, i paradoksalnie najbardziej pomagały nam kryzysy. Kryzys finansowy 2008, który dotarł do nas z USA – odparliśmy go odpowiednimi rozwiązaniami finansowymi w Europie. UE musiała odpowiedzieć na zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego – zrobiła to organizując Unię Energetyczną. Wydarzył się kryzys migracyjny – wzmocniliśmy unijne granice. Razem przeszliśmy przez pandemię Covid-19, zakup sprzętu i szczepionek. Ale największa zmiana i skok do przodu spowodowała wojna w Ukrainie.

Czytaj więcej

Jerzy Buzek: Rząd zadusza samorządność

W sprawie Ukrainy UE zrobiła dość?

UE niemal natychmiast zapowiedziała, że wesprze Ukrainę, przekaże sprzęt – czego wtedy nie zrobiło nawet NATO. Przekazaliśmy pieniądze na zbrojenie innego kraju – coś niesamowitego, bo nie jesteśmy przecież sojuszem obronnym, lecz gospodarczym. Zdecydowaliśmy się na tak daleko idące zmiany, bo ten europejski geniusz polega właśnie na zdolności do budowania nowych i lepszych rozwiązań w momencie, kiedy jest to najbardziej potrzebne. Niekoniecznie musimy zmieniać traktaty, żeby poprawić nasze dostosowanie się – możemy działać w ramach istniejących traktatów, ale tak, żeby przekonać 27 państw do rozwiązań, które proponujemy. I to się udaje.

Przed nami wybory europejskie. Jakby miał pan przewidzieć – wzmocni się skład pro czy antyeuropejski?

Wierzę, że proeuropejski, ale do każdych wyborów podchodzę z ogromną pokorą i namawiam do tego koleżanki i kolegów. Mniej patrzenia w sondaże, więcej pracy u podstaw, rozmów z obywatelami, mniej politycznych nawalanek, a więcej walk na argumenty. Mniej politycznego PR-u, a więcej ćwiczenia się w retoryce – antyunijni kandydaci są w tym, ze szkodą dla nas wszystkich – bardzo skuteczni. W czasie wyborów europejskich tworzenie bazy do dyskusji o enigmatycznych zmianach traktatowych – których prawdopodobnie w ogóle nie będzie – to jest populizm w najwyższym wydaniu. Podobnie obiecywanie zatrzymania Zielonego Ładu przez partię, której przedstawiciele popierali w Brukseli kluczowe elementy tego programu (na czele z celem neutralności klimatycznej UE w 2050 roku i nowym, dużo wyższym celem redukcji emisji CO2 na 2030 r.), jest wprost jak ze starego polskiego powiedzenia o diable, który przebrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Robienie z tych tematów straszaka na nasze uczestnictwo w UE jest głębokim brakiem odpowiedzialności za bezpieczeństwo i przyszłość Polek i Polaków, które powinno dyskwalifikować z udziału w polskim życiu politycznym.

Współpraca: Ada Michalak

Po 20 latach w Parlamencie Europejskim, któremu pan również przewodził, został pan pożegnany owacjami na stojąco. Dlaczego nie kandyduje pan w kolejnych wyborach europejskich?

To była bardzo trudna, wyłącznie moja osobista decyzja. Trudno było przerwać te 20 lat bardzo intensywnej działalności, współpracy ze świetnym zespołem w Brukseli i w kraju, z europosłami, komisarzami, ministrami, a w kraju z samorządowcami, przedsiębiorcami czy światem nauki, a wreszcie udział w setkach spotkań w tym czasie. Ale przychodzi taki moment w życiu, że trzeba  skorygować aktywność i taki moment nadszedł. 

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala