Zgodnie z tym, co pisałem w „Rzeczpospolitej” kilka miesięcy temu, cykl następujących po sobie wyborów nie służy koalicji 15 października. W przeciwieństwie bowiem do swej poprzedniczki, która w latach 2015-23 do wszystkich elekcji (parlamentarnych, samorządowych, europejskich i prezydenckich) szła razem, obecna zdecydowała się na samodzielny start partii ją tworzących. Ma to swoje zalety, ale ma także wady. Najważniejszą z tych ostatnich jest wzrost napięcia między ugrupowaniami sprawującymi władzę, bo żeby walczyć o wyborców, muszą się między sobą różnić. To zaś nieuchronnie prowadzi do wzajemnych oskarżeń i ataków.
Wybory samorządowe 2024: Spór Lewica — Trzecia Droga
Tak właśnie się stało – strzałem z Aurory był wywiad Włodzimierza Czarzastego w TVN24, w którym oskarżył Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołownię o blokowanie ważnego dla lewicy projektu ustawy liberalizującej aborcję.
Czytaj więcej
Wygląda na to, że Donald Tusk nie popełni błędu Jarosława Kaczyńskiego i nie stanie się zakładnikiem najsłabszego partnera koalicyjnego. W jakimś sensie obecne przesilenie, z aborcją w tle, jest testem na jego postawę.
I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, że w tym naturalnym procesie odróżniania się od partnerów koalicyjnych prym zaczęli wieść mało znaczący zagończycy, zaostrzając język oraz stawiając wszystko na ostrzu noża.
Anna Maria Żukowska była łaskawa zamieścić wpis na platformie X, w którym zwróciła się do Hołowni w knajacki i żulerski sposób. Takie zachowania działają zazwyczaj na korzyść politycznych chuliganów, którzy dzięki temu wyróżniają się z tłumu, ale na pewno nie pomagają spójności koalicji. To ośmieliło inne działaczki i działaczy lewicy do pójścia tą łatwą drogą. Ripostą ze strony Trzeciej Drogi, konkretnie Marka Sawickiego, było stwierdzenie, że na lewo od PSL i PL2050 jest tylko „rynsztok”.