Emmanuel Macron liczy na uspokojenie protestów

Po czterech dniach gwałtownych starć wywołanych śmiercią z rąk policjanta 17-letniego Nahela, w niedzielę protesty wyraźnie osłabły.

Publikacja: 02.07.2023 22:39

Zamieszki w Marsylii

Zamieszki w Marsylii

Foto: AFP

Prezydent robi wszystko, aby nie doszło do powtórzenia zdarzeń z 2005 r. Początki były wówczas podobne. W Clichy-sous-Bois, jednej z satelickich miejscowości pod Paryżem, policja ścigała grupę nastolatków, którzy wdarli się na budowę. Dwóch z nich, 17-letni Zyed Benna i jego rówieśnik Bouna Tratore, obaj pochodzenia arabskiego, znalazło schronienie w stacji transformatorowej. Wyładowanie ich zabiło. Efektem były trzy tygodnie gwałtownych starć na przedmieściach francuskich miast. Ówczesny prezydent Jacques Chirac musiał w końcu ogłosić stan wyjątkowy – znak, że normalne reguły działania Republiki zawiodły. A szef MSW Nicolas Sarkozy na strategii „zero tolerancji” wobec manifestujących zbudował wielką karierę polityczną, przejmując hasła skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (dziś Zjednoczenie Narodowe). Dwa lata później został prezydentem.

Śmierć w środę 17-letniego Nahela M., który wywodził się z rodziny marokańsko-algierskiej z innej miejscowości satelickiej Paryża Nanterre, wywołała gwałtowne oburzenie także dlatego, że do sieci wydostało się nagranie pokazujące, iż funkcjonariusz użył broni, choć sam nie był bezpośrednio zagrożony. Zrobił to, gdy nastolatek, bez prawa jazdy, niespodziewanie ruszył autem w czasie kontroli.

Czytaj więcej

Zamieszki we Francji: Spokojniejsza noc. Rodzina pochowała zastrzelonego nastolatka

Po czterech dniach ostrych starć, w nocy z soboty na nadzielę po raz pierwszy w żadnym z miast Francji nie doszło do drastycznej eskalacji. W szczególności spokojnie było w Paryżu i na jego przedmieściach, choć sytuacja była napięta w Marsylii. Aresztowano 427 manifestantów wobec 1,3 tys. dzień wcześniej.

Tragedia z miejsca podzieliła francuską scenę polityczną. Liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen, która w drugiej turze wyborów prezydenckich wiosną ub.r. dostała 41,45 proc. głosów, postanowiła zarobić kolejne punkty na oskarżeniach o słabość francuskiego państwa. Wezwała prezydenta do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Z oburzeniem zareagowała też na aresztowanie policjanta, który zabił Nahela.

Czytaj więcej

Francja: 40 tys. policjantów na ulicach. Znów zamieszki, płonęły samochody

Do tej logiki zaczęto nawet sięgać za granicą: na Twitterze Mateusz Morawiecki zamieścił filmik, w którym udowadniał, że to antyemigrancka polityka PiS gwarantuje spokój w polskich miastach, a jej zaniechanie jest przyczyną starć we francuskich miastach.

Z kolei lider radykalnej lewicowej Francji Niepokornej Jean-Luc Melenchon odmówił potępienia manifestujących, wezwał do rozwiązania policji i budowy nowej formacji sił porządkowych.

Prezydent Macron, który w piątek skrócił swój udział w szczycie UE i odwołał mającą się rozpocząć w poniedziałek wizytę państwową w Niemczech, inaczej niż przed 18 laty Sarkozy, stara się uniknąć metod stosowanych przez skrajną prawicę. Od razu uznał, że „zabicie nastolatka jest niemożliwe do usprawiedliwienia”. Jednak po dwóch dniach tę samą formułę powtórzył wobec protestujących. Bo też bardzo szybko zajścia przekształciły się w ordynarny wandalizm.

Czytaj więcej

Zamieszki we Francji: Uczestnicy wjechali samochodem w dom burmistrza. Ranna rodzina

Protestujący zaczęli wdzierać się do sklepów, nawet tych przy położonych przy prestiżowych ulicach jak Rue de Rivoli w Paryżu. Ofiarą podpaleń padły tysiące samochodów, protestujący zniszczyli mnogość budynków publicznych. Okazało się, że średnia wieku aresztowanych wynosi ledwie 17 lat. To wszystko spowodowało, że starsi mieszkańcy przedmieść, którym często trudno znaleźć pracę, zaczęli odcinać się od ruchu protestu, który mógł wepchnąć ich w jeszcze większe ubóstwo.

O zaniechanie starć zaapelował kapitan reprezentacji Francji Kylian Mbappe, który sam jest pochodzenia kameruńsko-algierskiego.

Dramatem Francji pozostaje jednak to, że po 18 latach kłopoty zubożałych przedmieść pozostają równie głębokie. To tu koncentruje się ludność emigrancka, także dlatego, że rekordowe ceny mieszkań w centrach miast (średnia to 10,2 tys. euro/metr kwadratowy) wypycha na zewnątrz gorzej sytuowanych. Ogromnym problemem pozostaje także bezrobocie wśród słabo wykształconej młodzieży.

Francuski prezydent, który po wielkich trudnościach zdołał w kwietniu przeforsować reformę emerytalną, zapowiedział, że w ciągu 100 dni „zdynamizuje” gospodarkę kraju. Manifestacje bardzo to jednak utrudnią. Tym bardziej że Macron od zeszłego roku nie ma już większości w Zgromadzeniu Narodowym.

Prezydent robi wszystko, aby nie doszło do powtórzenia zdarzeń z 2005 r. Początki były wówczas podobne. W Clichy-sous-Bois, jednej z satelickich miejscowości pod Paryżem, policja ścigała grupę nastolatków, którzy wdarli się na budowę. Dwóch z nich, 17-letni Zyed Benna i jego rówieśnik Bouna Tratore, obaj pochodzenia arabskiego, znalazło schronienie w stacji transformatorowej. Wyładowanie ich zabiło. Efektem były trzy tygodnie gwałtownych starć na przedmieściach francuskich miast. Ówczesny prezydent Jacques Chirac musiał w końcu ogłosić stan wyjątkowy – znak, że normalne reguły działania Republiki zawiodły. A szef MSW Nicolas Sarkozy na strategii „zero tolerancji” wobec manifestujących zbudował wielką karierę polityczną, przejmując hasła skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (dziś Zjednoczenie Narodowe). Dwa lata później został prezydentem.

Pozostało 83% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala