Emmanuel Macron twierdzi, że zawsze tego chciał. – Od kiedy zostałem prezydentem Francji w 2017 r., konsekwentnie opowiadałem się za ideą europejskiej suwerenności – pisze w swoim tekście opublikowanym w piątkowym „Financial Timesie”. Jednak tu nie ma nic z banału. Przeciwnie, francuski przywódca wywołuje w tych dniach konsternację w unijnej centrali. Proponuje, a biorąc pod uwagę jego pozycję, właściwie przesądza o zmianie o 180 stopni prowadzonej od wielu lat forsownej polityki ochrony środowiska, której sednem miał być pakiet „Fit for 55” (Gotowi na 55), plan redukcji przynajmniej o 55 proc. emisji dwutlenku węgla w Unii w stosunku do stanu z 1990 r.
– Nie będziemy tylko rynkiem dla zielonych technologii, ale także będziemy produkowali zielone technologie w Unii. My już wprowadziliśmy wiele regulacji na poziomie europejskim, więcej niż sąsiedzi. Teraz trzeba to wdrożyć, a nie wprowadzać nowe regulacje. Inaczej stracimy wszystkie firmy – oświadczył dzień wcześniej w Pałacu Elizejskim przedstawicielom wielkiego biznesu.
Czytaj więcej
Emmanuel Macron ma rację, mówiąc, że Unia musi przekształcić się w geopolityczną potęgę, jeśli w świecie bandyckiej Rosji i agresywnych Chin chce obronić nie tylko swoje interesy, ale i swoją wolność. Tyle że prezydent Francji nie jest w stanie wprowadzić tej wizji w życie.
Współpracownicy prezydenta tłumaczą: chodzi o wstrzymanie bądź zasadnicze złagodzenie negocjowanych obecnie około 50 unijnych regulacji, które mają kontynuować zieloną rewolucję. W zeszłym tygodniu na zjeździe w Monachium „Fit for 55” zaatakował Manfred Weber, lider Europejskiej Partii Ludowej – największego klubu w europarlamencie zrzeszającego ugrupowania chadeckie. Wcześniej przeciwko zaostrzaniu norm ekologicznych opowiedziały się kluby skrajnej i populistycznej prawicy: Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz Tożsamość i Demokracja. Teraz za sprawą Macrona dołączają do nich liberałowie (Renew). To pozostawia w „zielonym obozie” socjalistów i ugrupowania ekologiczne, za mało, aby zbudować większość skłonną do ratyfikacji nowych norm służących powstrzymaniu zmian klimatu.
– No tak, już udało się wstrzymać ocieplenie na Ziemi. Czas na „pauzę” – ironizuje cytowana przez „Le Monde” eurodeputowana Francji Niepokornej (radykalna lewica) Manon Aubry. – To jest jakieś szaleństwo. Idzie w ślady chadeków – mówi o Macronie Philippe Lamberts, współprzewodniczący Zielonych w Parlamencie Europejskim.