Po odejściu z polityki w grudniu ubiegłego roku Angela Merkel niemal zapadła się pod ziemię. Ostro krytykowana za szereg błędów, które miały się przyczynić do rozpoczęcia dwa miesiące później inwazji na Ukrainę przez Władimira Putina, występowała tylko sporadycznie na forum publicznym. Jak w czerwcu tego roku, gdy w teatrze Berliner Ensemble zapowiedziała, że nie przeprosi za to, co uczyniła w relacjach z Rosją.
Gwarancje Ameryki
W tym czasie była kanclerz przeprowadziła jednak szereg rozmów z dziennikarzem i pisarzem Alexandrem Osangiem, na podstawie których opublikował on w tygodniku „Der Spiegel” obszerny artykuł o linii obrony Merkel. Być może kluczowy fragment brzmi: „Angela Merkel wspomina, że poza »The Crown« i »Babylon Berlin« w wolnym czasie oglądała też na Netfliksie »Monachium«, film o roli Chamberlaina u progu drugiej wojny światowej, w której w rolę tytułowego bohatera wcielił się Jeremy Irons. Podobało jej się, że poprzednik Churchilla został przedstawiony w innym świetle. Nie jako usłużny wasal Hitlera, ale strateg, który stworzył warunki dla swojego kraju na przygotowanie się na niemiecki atak. Bukareszt 2008 r. odegrałby w tym rozumowaniu rolę Monachium 1938 r. Kanclerz wierzy, że zyskała wtedy, ale i później w trakcie negocjacji w sprawie porozumienia z Mińska, na czasie, który Ukraina mogła wykorzystać, aby lepiej odeprzeć rosyjskie uderzenie. Wcześniej, tego jest pewna, Ukraińcy zostaliby pokonani przez siły zbrojne Putina”.
Czytaj więcej
Była kanclerz Niemiec Angela Merkel broniła swojej polityki wobec Rosji przed lutową inwazją na Ukrainę, mówiąc, że zabrakło jej sił, by wpłynąć na Władimira Putina.
Na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 r. George W. Bush chciał przyznać Ukrainie plan działania na rzecz członkostwa (MAP), decydujący etap na drodze do przyjęcia kraju do sojuszu. Sprzeciwili się temu Merkel wraz z Nicolasem Sarkozym. Zaaranżowali spotkanie amerykańskiego prezydenta z Putinem, na którym Rosjanin utrzymywał, że Ukraina nie jest realnym państwem, ale rosyjską prowincją. To miał być sygnał, że Kreml wszelkimi środkami będzie sprzeciwiał się wyrwaniu się Kijowa z jego strefy wpływów. Akcja okazała się skuteczna: zamiast MAP Ukraińcy musieli się pogodzić z ogólną formułą we wnioskach szczytu, że ich kraj, podobnie jak Gruzja, „znajdzie się w NATO”, jednak bez podania ani terminu, ani sposobu, w jaki do tego miałoby dojść.
Wiosną tego roku Wołodymyr Zełenski uznał, że gdyby w Bukareszcie Bush postawił na swoim, Ukraina nie tylko nie straciłaby w 2014 r. Krymu, ale i teraz nie musiałaby stawić czoła rosyjskiej inwazji.