W piątym miesiącu wojny apele Wołodymyra Zełenskiego o większe zaangażowanie Zachodu w wojnę z Rosją przynoszą coraz mniejsze efekty. Ukraiński prezydent raz jeszcze zwrócił się o pomoc do zebranych w hiszpańskiej stolicy przywódców państw NATO. Ale z ograniczonym skutkiem: inaczej niż niedawno Unia sojusz nie zamierza podtrzymywać u Ukraińców nadziei, że kiedyś staną się jego członkiem.
Ukraina nie wierzy
– Nie chcą nas. NATO jasno mówi, że nic nam nie da – nie kryje żalu w rozmowie z Bloombergiem doradca ds. zagranicznych Zełenskiego Ihor Zowka.
Czytaj więcej
Stałe kwatery wojsk USA w Polsce – to brzmi jak pożegnanie z gorszym statusem w NATO.
Ukraina, która w 2019 r. wpisała do konstytucji plan przystąpienia do sojuszu, na razie nie przyjmuje do wiadomości możliwości rezygnacji z tego celu, podobnie jak koncesji terytorialnych na rzecz Moskwy, szczególnie gdy idzie o podboje po 24 lutego. Jednak alianci obawiają się, że zapowiedź dalszego poszerzenia paktu na wschód zostałaby uznana przez Putina za prowokację i doprowadziła do dalszej eskalacji wojny, którą i bez tego Rosja od paru tygodni zdaje się wygrywać. Neutralny status Ukrainy ma w ich optyce być ważnym elementem pokoju z Rosją. A tego coraz bardziej chcą nie tylko Niemcy, Francja i Włochy, ale także Ameryka. Rekordowa inflacja i załamanie gospodarcze powodują, że demokraci mogą stracić większość w obu izbach Kongresu już w listopadzie. U republikanów silne są zaś nastroje izolacjonistyczne, co może prowadzić do dalszego ograniczenia pomocy.
Wyrazem wstrzemięźliwości NATO jest też brak zasadniczego zwiększenia trwałej obecności wojskowej na flance wschodniej: polskie władze musiały się w Madrycie zadowolić rozbudową wysuniętego dowództwa V Korpusu armii USA, gdzie zamiast 200 będzie pracować 700 oficerów. Stanie się ono drugą, po Redzikowie, stałą bazą USA w naszym kraju.