Zaraz, zaraz. Zdaniem rządu budżetówka naprawdę nie oczekuje podwyżek?
Obietnica Donalda Tuska 20-proc. podwyżki dla budżetówki jest niewiarygodna i społeczeństwo to rozumie. I to mnie cieszy, że ludzie to rozumieją. Bo widać to w badaniach – ludzie oceniają to jako niewiarygodne.
Ta propozycja Donalda Tuska to brak odpowiedzialności za państwo oraz próba przeniesienia dyskusji z poziomu merytorycznego na populistyczną licytację obietnicami zgodnie z zasadą: „kto da więcej”, co tylko pogłębia problem.
Czy PiS jest rzeczywiście tak bardzo wiarygodny? Wiele programów się nie udało, np. Mieszkanie+.
Najważniejsze programy zostały zrealizowane. Jesteśmy oceniani najlepiej pod względem wiarygodności. To też wynika z obecnej sytuacji, bo zapewne duża część społeczeństwa na przykład widzi, że Jarosław Kaczyński nie był rusofobem, jak go nazywał Donald Tusk, tylko był realistą. Ta antyrosyjska polityka PiS, która polegała na tym, że konsekwentnie budowano niezależność energetyczną i bezpieczeństwo – budowano Baltic Pipe, inwestowano w armię, przygotowano ustawę o obronie ojczyzny, zdecydowano o stawianiu płotu na granicy z Białorusią – nadaje nam wiarygodność. Tak samo jest, jeżeli chodzi o wiarygodność w obecnej sytuacji kryzysowej. To my jesteśmy prospołeczni, to my w tej trudnej sytuacji oferujemy programy społeczne, proponujemy tarcze, a ludzie pamiętają, że Donald Tusk mówił o tym słynnym guziku, którego nie ma, żeby reagować.
Ale kampanie są o przyszłości. Rozumiem, dlaczego pan to wszystko przypomina, ale mam poczucie, że w kampanii w 2023 roku opowieść o tym, co było w roku 2014, będzie dla wyborców bardzo wtórna i defensywna.
W tym momencie nie zajmujemy się wyborami, tylko problemami społecznymi. To, co robi nieodpowiedzialnie opozycja, to dzielenie Polaków, wywoływanie spirali płacowo-cenowej i relatywnej deprywacji, bazowanie na frustracji niektórych grup. A nawet jeśli mówimy o wyborach, to trzeba pamiętać, że jak będzie inflacja tych różnych obietnic, to też wiarygodność będzie mieć znaczenie. I czasami nie ta największa obietnica wygrywa, tylko ta, która jednocześnie jest wiarygodna.
Czyli w wykonaniu PiS to nie będą wybory defensywne? Nie będzie tylko przypominania, że Tusk, że Merkel itd.
Zdecydowanie nie, dlatego że teraz zajmujemy się reakcją na obecną sytuację. Polacy oczekują bezpieczeństwa w sferze materialnej i obawiają się, że konflikt rozszerzy się na terytorium Polski. I na tym się koncentrujemy. Natomiast nowa oferta na przyszłość też jest gotowa i w każdej chwili mogłaby zostać zaprezentowana.
Jakie rząd wyciągnął wnioski z nieudanego wprowadzenia podatkowej części Polskiego Ładu?
W części dotyczącej podwyżki kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł jest bardzo dużo dobrych rozwiązań. Jeżeli chodzi o np. klin podatkowy dla osób najmniej zarabiających, od czasów Platformy on się zmniejszył z 40 do 35 proc. W rankingu OECD zajmowaliśmy wysoką pozycję, jeżeli chodzi o opodatkowanie płac osób nisko zarabiających, a teraz jesteśmy w czołówce państw, które tę płacę najmniej zarabiających nisko opodatkowują.
Czyli idea była dobra?
Tak, natomiast na poziomie operacyjnym popełniło pewne błędy, za które byli już urzędnicy Ministerstwa Finansów ponieśli odpowiedzialność, np. związane z konstrukcją ulgi dla klasy średniej, która spowodowała niepewność. Zaproponowaliśmy obniżkę podatku z 17 do 12 proc.. I w tym trudnym momencie, powodowanym wojną, oprócz niskiego opodatkowania osób najmniej zarabiających, będziemy mieć też niskie opodatkowanie osób zarabiających średnio - czyli właśnie tej klasy średniej, która też jest dla nas istotna.
To nie jest porzucenie idei progresywności, o której mówili politycy PiS? Prezes Kaczyński przy prezentacji Polskiego Ładu zapowiadał, że podatki wreszcie będą bardziej sprawiedliwe.
I właśnie o to chodzi, że w porównaniu z 2021 rokiem cały czas mamy progresywność. U osób zarabiających średnio i najmniej klin podatkowy się zmniejsza, natomiast jeżeli chodzi o osoby najwięcej zarabiające, tam ten klin się zwiększa. Czyli jest zachowana ta idea większej progresywności w porównaniu do poprzedniego systemu.
Tematem, który ostatnio budzi najwięcej emocji, poza wojną, jest kwestia mieszkań. Czy w tej nowej ofercie, która - jak pan mówi - jest już gotowa na wybory, są kwestie mieszkaniowe? Czy PiS jest w stanie wiarygodnie przedstawić jeszcze jeden program dotyczący mieszkań?
Oczywiście, choć warto przypomnieć, że także teraz realizowane są nowe programy. W programie domów do 70 mkw na zgłoszenie, redukujemy biurokrację i koszty, chociażby związane z przygotowaniem projektów, które są do ściągnięcia za darmo. Druga kwestia, o której mało się mówi, to budownictwo społeczne, wspierane przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Łączna kwota dofinansowania ze środków Rządowego Funduszu Rozwoju Mieszkalnictwa dla gmin wynosi 1,5 mld zł. Do tego dochodzi wsparcie budownictwa z Funduszu Dopłat, zmiany w zakresie Społecznych Inicjatyw Mieszkaniowych, dzięki którym budownictwo społeczne, czynszowe, powinno rozwijać się znacznie bardziej dynamicznie niż w poprzednich latach.
Ale dalej jest poczucie wielkiego kryzysu. Ceny szaleją.
Pamiętajmy, że w ostatnim roku oddano 250 tys. mieszkań. To rekord - najwięcej od 30 lat. Coraz większy udział w nabywaniu tych mieszkań powinny mieć młode rodziny, aby to były ich pierwsze własne mieszkania. To prawda, że czas jest trudny, wysokie ceny to efekt pandemii i wojny. Natomiast zmienia się też nasz sposób myślenia. Korzystam z pozytywnego przykładu fotowoltaiki. Nie było tam jakiegoś państwowego przedsiębiorstwa.Był program „Mój prąd”, w którym za pomocą różnego rodzaju ulg i dopłat, z poziomu kilkunastu tysięcy mamy teraz prawie milion osób posiadających panele fotowoltaiczne. Komisja Europejska oczekiwała, że ten milion osiągniemy w 2030 roku, a mamy go już teraz. Zależy nam bardziej na upraszczaniu pewnych procedur i rozwiązaniach, które premiują ważne dla nas cele, są skuteczne.
Ale jak rozumiem to nie jest temat zamknięty? To jest coś, co w tej nowej ofercie będzie?
Na pewno. Natomiast już teraz w Ministerstwie Rozwoju i Technologii prowadzone są działania związane z nowelizacją ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym , która m.in. ma zachęcić gminy do tworzenia planów miejscowych, bo duża część Polski jeszcze ich nie ma, co jest przeszkodą, a przy tym przyspieszyć procesy inwestycyjne. Raczej musimy myśleć w taki sposób, aby ułatwiać, tworzyć mechanizmy i to nie będzie jedno rozwiązanie.
A wybory będą w terminie?
Z mojej perspektywy wybory powinny się odbyć w konstytucyjnym terminie, z tego względu, że mamy jeszcze sporo pracy do wykonania. Czas na realizację tych celów bardzo by się nam przydał. Natomiast jeżeli będą wcześniej, to w dużej mierze jesteśmy gotowi. Ja w każdym razie nie jestem zwolennikiem wcześniejszych wyborów.
współpraca Jakub Mikulski