- Ten ostatni pomysł jest świetny. Tylko ja idę dalej!
- To dlaczego pani głosowała przeciw? To jest w sprawozdaniach parlamentarnych!
W miarę, jak trwający dwie i pół godziny pojedynek zbliżał się do końca, Le Pen coraz bardziej się pociła, kluczyła, oddawała pole. Gubiła w liczbach i faktach, którymi Macron sypał jak z rękawa. Choćby wtedy, gdy liderka tłumaczyła, że nie chce wyjść z Unii Europejskiej, ale ją przekształcić w “stowarzyszenie narodów europejskich”. Bez Schengen, jednolitego rynku, swobodnego przemieszczania się pracowników.
- Chce pani likwidacji pracowników delegowanych do Francji. A co z Francuzami, którzy pracują na tej zasadzie zagranicą? W Europie to działa w obie strony. Niech pani nie sprzedaje Francuzom fałszywych obietnic!
W 2017 r. Le Pen w podobnej debacie z Macronem poniosła tak wielką porażkę, że nigdy nie wróciła do tamtego nagrania. Za to natychmiast podjęła przygotowania do tej za pięć lat. Ale w ten wieczór trudno było uciec od myśli, że uczy się powoli i będzie potrzebowała jeszcze kilku pięciolatek, aby stanąć na poziomie Macrona. Takiej szansy na zdobycie Pałacu Elizejskiego już jednak nie dostanie. Ta była ostatnia.