Zdajemy egzamin jako państwo i obywatele w sytuacji wojny z Ukrainą?
Społeczeństwo ofiarnie włączyło się w pomoc uchodźcom z Ukrainy, bardzo dobrze działają samorządy, które przyjmują ich na swój teren. Jednak potrzeba współpracy i koordynacji tej pomocy ze strony rządu. W rozmowach marszałkowie województw wskazywali mi, że w tym wszystkim brakuje państwa. Opowiadali o tym, że pomorski urząd marszałkowski zorganizował przejazd dwóch pociągów. Pojechali po uchodźców do Przemyśla, a tam całą organizację zrzucono na prezydenta tego miasta. Z kolei dopiero po interwencji medialnej na Dworcu Centralnym w Warszawie podjęto działania, żeby rozładować tłok. W Ustce, gdzie przyjęto dużo uchodźców, ustalono określoną stawkę z wojewodą, a teraz się okazuje, że ma być ona dwukrotnie niższa. Brakuje stabilności, koordynacji państwa i jasności strategii. Jest entuzjazm, „wielki spontan”, ale to wystarczy jedynie na pierwsze miesiące.
Czytaj więcej
W Przemyślu wszędzie słuchać język ukraiński, ale też niemiecki, francuski i włoski. Bo po uchodźców i z darami dla nich przyjeżdżają tu ludzie z całej Europy. Są też żołnierze amerykańscy.
Warszawa czy Kraków już się zatkały i alarmują o pomoc. Jak je odciążyć?
Uchodźcy chcą być blisko granicy albo w dużych miastach, gdzie z kolei łatwiej o pracę. Trzeba ich umiejętnie rozlokować w całym kraju, i to musi zrobić państwo. Powinno koordynować pomoc, monitorować, gdzie są wolne miejsca, i tam ludzi kierować. Jednak w żadnym razie nie można nikogo na siłę posyłać tam, gdzie tego nie chce. Z uchodźcami trzeba rozmawiać, tłumaczyć, pytać, czy jeśli dostaną pracę na prowincji, to czy tam pojadą. Konieczna jest relokacja uchodźców także poza Polskę, zresztą ona już na niewielką skalę trwa – jadą chociażby do Niemiec i Finlandii.