Wyniki sondażu przeprowadzonego przez renomowany instytut Harris International są tak szokujące, że ankieterzy chcieli, aby pozostały one w odniesieniu do danych o drugiej turze wyborów poufne.
Dotarł jednak do nich dziennik „Le Parisien" i tygodnik „L'Express". Okazuje się, że w głosowaniu, które odbędzie się 23 kwietnia 2022 r., Marine Le Pen uzyskałaby 48 proc. głosów wobec 52 proc. dla obecnego prezydenta. To już różnica, która niemal mieści się w granicach błędu statystycznego (3 proc.). I pierwszy raz, kiedy liderka skrajnej prawicy jest tak blisko zdobycia władzy. W ostatnich wyborach w maju 2017 r. uzyskała ona w drugiej turze 34 proc. głosów, pozostawiając 66 proc. poparcia dla Macrona.
Zanik lewicy i prawicy
Ankieterzy Harrisa ustalili, że aż co trzeci Francuz, który w pierwszej turze poparłby kandydata gaullistowskiego ugrupowania Republikanie, w drugiej turze oddałby głos na Le Pen. Jednocześnie wyborcy lewicy masowo powstrzymaliby się od pójścia do urn. To część elektoratu, gdzie wielu uważa Macrona za zdrajcę. Dla nich to polityk, który, choć karierę zawdzięcza socjaliście Francois Hollande'owi, stał się „prezydentem bogatych".
Sondaż Harris International nie pozostawia wątpliwości, że Le Pen przepustkę do drugiej tury ma zapewnioną. Może liczyć na 26–27 proc. głosów (zależnie od tego, kogo wystawią inne ugrupowania) wobec 23–24 proc. dla Macrona. Republikanie jeszcze nie zdecydowali, kto będzie bronił ich barw. Jeśli byłby to minister pracy Francois Fillona Xavier Bertrand, zebrałby 16 proc. poparcia. Jeśli byłaby to rzeczniczka wspomnianego premiera Valerie Pecresse – 14 proc.
Podobne niezdecydowanie panuje u socjalistów. Tu zdawałoby się popularna mer Paryża Anne Hidalgo mogłaby liczyć jedynie na 6–7 proc., a były minister gospodarki i przeciwnik globalizacji Arnaud Montebourg – 5 proc. Z kolei przedstawiciel radykalnej Francji Niepokornej (FI) Jean-Luc Melenchon musiałby się zadowolić 11 proc. głosów.