Potwierdziły się poranne doniesienia, że Platforma pozostanie w Sejmie przez święta, do 11 stycznia, gdy zaplanowane jest kolejne posiedzenie. - Zarząd podjął jednogłośną decyzję o pozostaniu w budynku parlamentu na sali plenarnej – mówił w czwartek na konferencji prasowej Schetyna.
Jeszcze przed dzisiejszym spotkaniem Zarządu PO, zanim padła wspomniana deklaracja, niektórzy posłowie mieli nadzieję, że zostanie podjęta decyzja o wyjściu z Sejmu i myślami byli już przy świątecznych zakupach. Teraz muszą wpisywać się w grafik: kto i kiedy dyżuruje, co mało komu jest na rękę.
- Jest bardzo wielu posłów PO, którzy uważają, że trzeba to zakończyć – mówi „Rzeczpospolitej” poseł Stanisław Huskowski z koła Europejskich Demokratów, który też uczestniczy w dyżurach w Sejmie. – Trzeba było to skończyć, gdy spełniono nasz podstawowy postulat, czyli przywrócenie wolności dla mediów w Sejmie – dodaje.
W Platformie posłowie są zmęczeni całą sytuacją, wcześniej czy później muszą przestać protestować, ale im wszystko będzie trwało dłużej, tym bardziej się rozmydli. Zdaniem naszych rozmówców liderzy przespali dogodny moment, którym był wtorek. Wtedy protest zakończył lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz, który mówił, że skoro wpuszczono do parlamentu media, to nie ma co okupować sali plenarnej.
Dzień później odbyła się jednak konferencja premier, marszałków, wicemarszałka i prezesa PiS, która zdaniem naszych rozmówców jeszcze bardziej utrudnia wyjście z twarzą z sytuacji.