Ekspertyzy biegłych dotyczące rekonstrukcji wypadku rządowej limuzyny, w którym ucierpiała ówczesna premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy BOR, i inne zgromadzone dowody nadal są okryte tajemnicą i poza zasięgiem opinii publicznej. Chociaż śledztwo blisko dwa miesiące temu zostało zamknięte, sąd nie zgadza się, by dziennikarze zobaczyli, co jest w aktach.
– To niewątpliwie ogranicza mediom prawo do informacji, i uniemożliwia im wyrobienie sobie oceny – uważa prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Dozowanie wiedzy
Pod koniec lutego Prokuratura Okręgowa w Krakowie zakończyła śledztwo w sprawie wypadku kolumny BOR w Oświęcimiu w lutym 2017 r.
Śledczy uważają, że winny jest 22-letni Sebastian K. – kierowca seicento, który skręcał z głównej drogi i nie zauważył wyprzedzającego go na skrzyżowaniu rządowego audi. Prokuratura nie skierowała jednak do sądu aktu oskarżenia przeciwko kierowcy fiata, ale wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Sebastian K. nie godzi się na to i chce procesu.
Sprawa wywołuje nadal kontrowersje: prokuratura nie ustaliła m.in., czy audi miało włączoną sygnalizację dźwiękową – a od tego zależy, czy był to pojazd uprzywilejowany. Nigdy nie poinformowała, co wynika z opinii biegłych i ustaleń śledztwa, zasłaniając się jego „dobrem".