– Wiele wskazuje na to, że złamano procedury związane z prawem budowlanym – mówi senator KO Krzysztof Brejza. W ten sposób komentuje to, w jaki sposób do wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji podszedł nadzór budowlany.
Do zdarzenia doszło 14 grudnia, gdy komendant główny gen. Jarosław Szymczyk przestawiał na zapleczu gabinetu prezenty od Ukraińców. Były wśród nich tuby po granatnikach. Nastąpił wystrzał, który przebił sufit, a komendantowi uszkodził słuch.
Zdarzenie budzi kontrowersje, bo broń została wwieziona nielegalnie, a komendant nie poniósł za to żadnych konsekwencji. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówił, że Ukraińcy przekazali mu granatnik jako bezużyteczny złom. Teraz dochodzą do tego wątpliwości dotyczące działań związanych z nadzorem budowlanym.
Czytaj więcej
- W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach - mówi Komendant Główny Policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Zdaniem Brejzy nasuwają się one po lekturze pisma, jakie otrzymał z wojewódzkiego inspektoratu w Warszawie w odpowiedzi na interwencję senatorską. Jak pisze zastępca wojewódzkiego inspektora Katarzyna Matusz: „informacje o zdarzeniu w budynku KGP tutejszy organ uzyskał w godzinach popołudniowych w dniu 15 grudnia 2022 r. z doniesień medialnych”.