Zmarły 28 lipca prof. Jerzy W. Borejsza był w chwili swojego odejścia jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego środowiska historycznego, a decydował o tym nie tylko jego dorobek naukowy. Określenie go jako intelektualisty w starym stylu, czyli człowieka, który jest aktywnym uczestnikiem i animatorem publicznej debaty, wydaje się jak najbardziej adekwatne. Był także naukowcem akceptowanym ponad podziałami. Jego uczniowie szli potem różnymi drogami i w kierunku różnych poglądów. Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk, w którym przez wiele lat odgrywał znaczącą rolę, łączył przedstawicieli wielu niezwykle różnorodnych środowisk – od samego Borejszy przez ludzi rozpoczynających karierę w mrokach dawnego systemu aż po prof. Andrzeja Nowaka.
Dorobek niemal 60-letniej pracy naukowej, o którym jeszcze napiszę, to kilka różnych segmentów badawczych – podejmowane zwłaszcza w połowie ubiegłego stulecia (gdy Borejsza rozpoczynał karierę naukową) badania nad wiekiem XIX i polską emigracją, powstaniem styczniowym i polskim ruchem rewolucyjnym, ale także w tym momencie lekko już przebrzmiałe badania nad włoskim faszyzmem czy nadal aktualne zagadnienia niemieckiego rasizmu dotykającego Słowian.
Był jeszcze inny Jerzy W. Borejsza. Z jego istnienia zdawali sobie sprawę ci, którzy go znali lub interesowali się akurat tymi fragmentami przeszłości, w których odnajdujemy jego korzenie. Pozostali odkryli go dopiero niedawno po opublikowaniu wspomnień „Ostaniec, czyli ostatni świadek" (Warszawa 2019). Profesor był synem innego Jerzego – powojennego dyktatora i faktycznego wielkorządcy polskiej kultury, oraz bratankiem Józefa Różańskiego – jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy służących po wojnie komunistycznej władzy. Za przodków nie odpowiadamy, ale prof. Borejszy nie udało się chyba do końca wyzwolić z ich cienia mimo wielkiego naukowego sukcesu. O tym jednak później.
Abraham, Beniamin, Józef
Saga rodu Goldbergów rozpoczyna się podobnie jak w przypadku wielu żydowskich rodzin gdzieś na Kresach, a ściślej w Kosowie Poleskim. Tam w roku 1880 urodził się Abraham Goldberg – dziadek bohatera niniejszego tekstu. To na losach jego i jego synów warto się skupić, choć cała rodzina, jak to bywało ze środkowoeuropejskimi Żydami, miała wiele rozgałęzień i podejmowano w niej wiele odmiennych wyborów. Mamy tu więc i asymilacje z polskością czy rosyjskością, i tych, którzy poszli w kierunku bolszewików, polskich socjalistów, komunistów zachodnioeuropejskich czy syjonistów.
Fale emigracji i ogromne przemiany w społeczności żydowskiej dotknęły także tej rodziny, w której synowie przyjmowali różne nazwiska, by uniknąć służby w armii rosyjskiej. Niektórzy bracia Abrahama udali się do USA, inny został członkiem sowieckiego Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, za co zresztą trafi do łagru.