Po prawdzie pierwsze zdanie ukradłem z informatora gminy Trzebnica, bo aż tak dobry w australopitekach, pitekantropach i ich krewniakach nie jestem, ot, znam kilku z widzenia. O winach z Dolnego Śląska jest coraz głośniej, znam je więc lepiej. Tamtejsi zapaleńcy odkrywają tradycje i poszukują nowych mód (pét-naty!), łączy ich to, że odważnie zwracają się w stronę szlachetnych odmian (riesling, chardonnay, gewurtztraminer), co jest ryzykowne, bo sroga zima może zniszczyć winnicę, ale efekty kuszą.
Wróćmy jednak w okolice Wrocławia, w końcu Wzgórza Trzebnickie, zwane lokalnie Kocimi Górami, to raptem rzut kamieniem od przedmieść miasta. Jakkolwiek nazwa Winnicy Moderna kojarzyć się może ze szczepionką, to wzięła się wyłącznie z zamiłowania właściciela do... wrocławskiego modernizmu. Niewielka winnica to przedsięwzięcie kilkuletnie, jeszcze bez strony internetowej (szukajcie ich na Facebooku). Wina powstają obok znanej Winnicy Wzgórz Trzebnickich, która trzyma wysoki poziom.
A jak idzie naszemu moderniście? Podchodziłem do tych win z rezerwą, ale niesłusznie! Nie ma tu nieśmiertelnej w polskich winach gumy balonowej i kwasowości maskowanej cukrem, żadnego solarisu czy bianki, uff! Jest popularny johanniter, który nęci bukietem świeżych owoców. W ustach czujemy wino pełne cytrusów, mineralne, z dodającą szlachetności wyraźną nutą białego pieprzu. Brać. Chardonnay mamy w dwóch wariantach – oba nie mają nic wspólnego z maślanymi, beczkowymi krewnymi z Chile. Jabłko, twarda gruszka, dużo minerałów i pewność, że to wino za rok będzie lepsze. Zwłaszcza powstającemu na osadzie Chardonnay Sur Lie 2019 czas dobrze zrobi. O Rieslingu 2019 powiem to samo – dajcie mu rok! Jest ściśnięty, trochę płaski, ale jeśli rozwinie się tak jak buchający mineralnością genialny 2018 czy pełen dojrzałych jabłek, szlachetny rocznik 2017, to klękajcie narody. Takiego modernizmu nam trzeba, taki kochamy!