Po tym rytualnym marudzeniu czas na pochwały. Biedronka rzuciła latem – czyli jak trzeba – bodaj trzy etykiety vinho verde, ale albo rzucała oszczędnie, albo nie tam, gdzie żerowałem, dość, że nie wpadło mnie w łapy ani jedno. Większym sukcesem zakończyły się polowania w Lidlu, a okazy trafiły się mnie osobliwe.
Zacznijmy od tego, że w tym dyskoncie regularnie pojawiają się wina polskie. Winnica Niemczańska pokazała się ponownie, tym razem z Chardonnay Barrique 2019. Trzy miesiące w beczce dały w efekcie wino pełniejsze, waniliowe i ładnie ułożone, idealnie trafiające w gusta rodaków. Zrobione pod publiczkę? Tak, zobaczymy tylko, czy zaakceptuje ona cenę (50 zł). Polacy kochają też sauvignon blanc z Nowej Zelandii i kochają Awatere Valley Sauvignon Blanc 2019, które ma wszystko, czego chcemy: kuszący aromat pomarańczy, mineralność i kwasowość, które dają uczucie świeżości. Oto najlepsze wino na dziewczyńskie wieczorki, jakie możecie znaleźć w polskich dyskontach.
Ale przecież pisałem, że łowy były osobliwe, a tu cały czas przy oczywistościach jestem. Osobliwości są z północy Portugalii, a że eksplorowałem te krainy rok temu, to tym bardziej kibicuję tym winom. Szczep avesso znali dotychczas wyłącznie miłośnicy, a znali go z kupaży, bo wraz z loureiro i alvarinho tworzy często vinho verde, odpowiadając w nim za strukturę i moc. Tu mamy świeżość, woskową urodę, zioła. Pokochacie. O ile avesso znałem, o tyle viosinho – wiejski, zapomniany szczep – piłem po raz pierwszy. Wykupcie cały sklep (zwłaszcza że już od dwóch sprzedają po 15 zł sztuka). Arcyradosne, pachnące świeżymi owocami i kwiatami młodzieńcze wino. Niech żyje lato, niech żyje życie!