Po roku od przesiedlenia władza boi się wyborów. Mają się odbyć jesienią 1952 roku, więc monitoruje nastroje, uważnie wsłuchuje się w głosy donosicieli. Zamierza prewencyjnie przymknąć podejrzany element. Takiego na przykład Franciszka Białowąsa, „członka bandy NSZ", który „systematycznie rozsiewa wrogą propagandę przeciwko Władzy Ludowej, a przede wszystkim przeciwko ZSRR, szkaluje obraźliwymi słowami dostojnych urzędników państwowych". Ma zły wpływ na pracowników rafinerii. Drugi do zatrzymania to Smierciak z gromady Paszowa w gminie Ropienka. Ten z kolei jest jednym z najoporniejszych w wywiązywaniu się z akcji państwowych.
Chłopi na ogół nie przejawiają zainteresowania wyborami. Na zebraniach milczą. A jeśli mówią, to komunały, bo wiedzą, że jakieś ucho i tak zawsze słucha: „Obywatele Polski Ludowej mają równe prawa wyborcze", „Ordynacja jest naprawdę na zasadach demokratycznych". Tego rodzaju wypowiedzi notuje się w większości gromad powiatu Ustrzyki Dolne – donosi TW Szczery.
W Sieniawie (powiat przemyski) krąży plotka, że granice znów mają się przesunąć za San. „Tereny wschodnie od Sanu mają być włączone do ZSRR i obecne wybory będą miały znaczenie na zmianę tych ziem, a mianowicie kto będzie głosował na obecny Rząd, ten przejdzie na stronę polską, a kto nie, ten pozostanie po stronie sowieckiej za Sanem i Wisłokiem, oraz że w zamian za to Polska dostanie Wilno" – plotkę tę rozpowszechnia Michalska, której mąż nielegalnie handlował mięsem. Wieść zatacza coraz szersze kręgi. W Przemyślu powtarza ją polskiej sąsiadce nacjonalistka ukraińska. Michalska czeka, aż wybuchnie wojna, bo wówczas Ameryka stworzy niepodległą Ukrainę.
W kopalni Czarna w świetlicy wisi zobowiązanie produkcyjne. A obok niego ktoś wywiesza własne: „Wypić kilka butelek wina w kiosku Czarna, 5 litrów wódki na weselu i przyspieszyć realizację planu w dniu alkoholizmu". Trwa przesłuchiwanie świadków. Okazuje się, że autorem zobowiązania jest Rudolf Janacha, świetlicowy. Innym razem obywatelka Krauzan rzuca na ulicy zdanie: „Ludzie na kartkach będą pisać: dajcie więcej kiełbasy i chleba" – i zostaje wezwana do Urzędu Bezpieczeństwa, a tam pytają, kto tak zamierza zrobić. Sadowski z kopalni Czarna, kiedy się dowiaduje, że ktoś jest z okolic Lwowa, a obecnie przesiedlony, to rozmawia z tym kimś szczerze. Dobrze, że go aresztowano, cieszy się kolega, „bo on nie wiedział, co do kogo mówi".
UB martwi się, że ludzie słuchają zagranicznych audycji i czerpią z nich wiedzę. Niestety, trudno przyłapać ich na zbiorowym słuchaniu. W końcu wpada grupa młodocianych i okazuje się, że to członkowie Związku Młodzieży Polskiej. Jako dowód rzeczowy zabierają im radioodbiornik Pionier.