Zbyszko Siemaszko – dla młodego człowieka te dwa wyrazy brzmią jak pozdrowienie skierowane do jakiegoś Zbigniewa. Dla starszych – to imię i nazwisko jednego z mistrzów fotografii okresu PRL. Myślę, że wystawę prezentowaną do połowy września w Domu Spotkań z Historią w Warszawie nie tylko warszawiacy oglądają z sentymentem. Na ponad 200 zdjęciach z imponującego dorobku fotografa oglądamy Warszawę lat 50. i 60. Siemaszko, portretując odbudowującą się stolicę, unika brudu, ruin, rozsypujących się kamienic, miejsc o podejrzanej reputacji. Jego Warszawa jest miastem czystym, jasnym, w prezentowanych obiektach panuje ład i porządek. Budujący się „Dar narodów Związku Sowieckiego”, określany przez Tadeusza Konwickiego Statuą Podległości, u Siemaszki jest pięknym lśniącym bielą (bo zdjęcia są czarno-białe) pałacem. Nawet rzekłbym rodzajem latarni morskiej rozświetlającej Warszawę. Są dzieła wybitnych architektów, jak nieistniejący już Supersam, są piękne, wygodne nieistniejące już kina (Skarpa, Moskwa), a także świadczące o wyobraźni twórców barwne neony, które nocą czyniły Warszawę bajeczną stolicą.

Czytaj więcej

Jan Bończa-Szabłowski: Badał kapitalizm metodą obserwacji uczestniczącej

To pierwsza tak obszerna i przekrojowa prezentacja twórczości Zbyszka Siemaszki, czerpiąca zarówno ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, jak i Agencji FORUM. Oglądając tę wystawę, nie sposób nie zgodzić się z opinią, że urodzony w Wilnie Siemaszko miał szczęście do Warszawy, a Warszawa do niego. Fotografował ją pięknie, komponując kadry, używał aparatów wielkoformatowych i statywów. A zmieniająca się Warszawa, wciąż dostarczała mu tematów i wyzwań.