Tyle razy już skazywano operę na śmierć. Kiedy w połowie XX wieku guru ówczesnej awangardy Pierre Boulez rzucił hasło wysadzenia wszystkich teatrów operowych, powtarzano je wielokrotnie jako wyraz przekonania, że tylko w ten sposób można zakończyć żywot sztuki zapatrzonej wyłącznie we własną przeszłość. W ślad za tym poszły w kolejnych dekadach postulaty, by kompozytorzy wreszcie zainteresowali się współczesnymi tematami.
Wszystkie te mniej lub bardziej gwałtowne ataki opera przetrzymała ze stoickim spokojem. Nie tylko dlatego, że wielu przeciwników wykruszyło się lub wręcz uległo jej magii, czego symbolicznym przykładem stał się sam Pierre Boulez. Kilkanaście lat po rzuceniu słynnego hasła zadyrygował „Pierścieniem Nibelunga” Richarda Wagnera na najbardziej snobistycznej imprezie, jaką jest Festiwal w Bayreuth.
Opera przetrwała też nie dlatego, że ma konserwatywnych rzeczników broniących zaciekle jej tradycyjnego kształtu, takich jak u nas choćby Sławomir Pietras. Najważniejszy niegdyś dyrektor teatralny w Polsce obecnie zaciekle zwalcza wszelkie ślady innej niż nakazuje tradycja działalności. Ale opera nie zważa na nic i z każdą dekadą zmienia się i otwiera na dzisiejszy świat.
Przykładów na to można znaleźć wiele i nie chodzi o artystyczne poszukiwania formalne, łączące operę z innymi dziedzinami, zwłaszcza sztukami wizualnymi lub perfomatywnymi, lub o głoszone przez wielu kompozytorów idee, że każdy dźwięk jest w istocie działaniem teatralnym. Chodzi o to, co można dziś obejrzeć na scenach wielkich teatrów, wzniesionych często w XIX wieku przez bogacącą się burżuazję, która chciała mieć dostęp do rozrywki zastrzeżonej dla dworów i arystokracji. Dobrze pokazuje ten proces znany serial HBO „Pozłacany wiek” o dynamicznym rozwoju Nowego Jorku w II połowie XIX stulecia. Jednym z wątków jest budowa Metropolitan Opera podjęta przez bogatych nuworyszy, którzy nie licząc się z kosztami, chcieli mieć miejsce godne ich pozycji i wielkich pieniędzy.
W takich oto wnętrzach oglądamy dziś przedstawienia, o których reprezentanci dawnej bohemy mówiliby, że powinny one wstrząsnąć bebechami burżujów.