Gdy wychodził na ulice, był jak kanar wsiadający do tramwaju. Witał go podobny entuzjazm, może nawet jeszcze większy, bo tu przecież prawie cały naród jechał na gapę. Ludzie kupują, sprzedają, świętują, pracują, cieszą się i martwią – wszystko w swoim czasie i odpowiednich proporcjach; życie toczy się dobrze ustalonym rytmem, aż on się nie pojawia i zaczyna ciskać gorzkie słowa z głębi boskiego cierpienia. Na początku, bo potem nie musiał już nic mówić – wystarczyło, że patrzył. A oni odwracali wzrok, jak robi to każdy próbujący odgonić się od myśli, że o czymś zapomniał. Nikt nie jest prorokiem w szczęśliwym kraju, a Izajasz miał tego właśnie pecha, że Pan posłał go do swego ludu w czasie prosperity. Cóż mu pozostało, kontrolerowi boskiej bojaźni, chodzącemu jękowi bólu Ojca odrzuconego przez własne dzieci. Powtarzał tylko to, co usłyszał. Zapowiedzi klęsk nieprawdopodobne dla wszystkich poza nim, dla którego były więcej niż pewne. Obietnice nadziei, przez nikogo poza nim niewyczekiwanej. Jak bardzo owładniętym swoją misją musiał być człowiekiem, skoro nawet swojemu synowi nadał na imię proroctwo: Szear-Jaszub – Reszta Powróci. Będzie taka Resztka, która się nawróci.
Czytaj więcej
„Kocham” to ruch, działanie, którego nie da się tam podjąć. Nie ma czego ani kogo kochać. Ani nawet niczego z rezerwuaru własnego wnętrza, bo ono też zostało zamrożone pocałunkiem Królowej Śniegu.
Tak jak głodnego nie jest w stanie zrozumieć syty, tak proroka nie pojmie nigdy zwykły człowiek. Różnią ich sumienia. Jego jest rozdarte, ich – uśpione. Oni chcą po prostu żyć, on zwyczajnie nie może przestać krzyczeć. Jego słowa nie mają się skrzyć, muszą płonąć. Nie przemawia w stylu brillant, jego wizje to ciężkie riffy. A on jest w środku tego ognia, jak podpalacz i strażak równocześnie, zawsze po obu stronach, wyposażony w dwa przeciwstawne systemy nerwowe. Ten ludzki, który prosi, błaga, mówi, że już wystarczy gniewu i kar. I ten drugi, niezrozumiały dla niego samego, rozpalający jego żyły do czerwoności jak żelazo, odbierający zdrowy sen i święty spokój. Prorokowi Bóg użyczył nie tylko wiedzy i słów, wcześniej podarował mu coś dużo bardziej przerażającego. Dał mu poczuć to, co on Sam czuje.
Tak jak głodnego nie jest w stanie zrozumieć syty, tak proroka nie pojmie nigdy zwykły człowiek. Różnią ich sumienia. Jego jest rozdarte, ich – uśpione.
Swoją zazdrość i ból, boski smutek i nieziemską złość. Opatrzność nie jest beznamiętnym oglądem, Bóg nie tylko wszystko widzi, ale też wszystko odczuwa. Nie przygląda się światu jak zapisowi z monitoringu. Przeciwieństwem dobra nie jest zło, tylko obojętność. A On, będący doskonałym, musi też być doskonale nieobojętnym na każdy przejaw zła i grzechu. I tę właśnie świadomość rozpala w ciele proroka. A napomina go ona nawet nocą. 40 lat Izajasz patrzył się spode łba. Królom nakazuje nie prowadzić polityki, dyplomatom odradza sojusze, ludzi odrywa od życia, wszystkim powtarza wciąż jedno i to samo: pokuta i nawrócenie. I krzyczy; aż w tym krzyku wykrwawia sobie gardło.