Joanna Szczepkowska: Kilka słów o szkole

Bierność to stan szkodliwy i dla umysłu, i dla organizmu.

Publikacja: 08.12.2023 17:00

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Kiedy piszę ten felieton, jesteśmy jeszcze w „starej Polsce”. Kiedy on się ukaże, od nowej będą nas dzieliły dwa dni. O czym myślę najczęściej, kiedy mam nadzieję na zmiany? Nie chodzi o zmiany ustawowe, decyzje gospodarcze czy rozliczenia o charakterze prawnym. I choć to może dziwić, nie myślę o kulturze, choć czasem mam obawy, czy jedna ideologia nie zastąpi poprzedniej. Czy nie nastąpi kolejne przegięcie, tym razem w lewą stronę, i wszyscy artyści uprawiający sztukę, a nie interwencję, będą spychani na najdalszy plan i po prostu nie dostaną narzędzi w postaci dotacji czy miejsc do działania. No pewnie, że się tego obawiam. Jednak kiedy myślę o priorytetach, jestem przekonana, że trzeba się skupić na edukacji. Zreformować szkołę jako instytucję i jako filozofię nauczania.

Jeżdżę dużo po Polsce i mam do czynienia z licealistami. W rozmowach z nimi pojawia się często określenie „te czasy”. W „tych czasach” coś jest cięższe i trudniejsze niż w innych. Można powiedzieć, że każde pokolenie ma jakieś „swoje czasy”. Jednak nie przypominam sobie, żeby którekolwiek przedtem czuło się przez „te czasy” przytłoczone. Jeśli prawdą jest, że szpitale psychiatryczne są zapełnione młodzieżą, to z pewnością przyczyną są „te czasy”.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Czy Monika Strzępka nie powinna sama siebie usunąć z posady

Myślę jednak, że przyczyna frustracji nie leży tylko w tym pokoleniu. To raczej rodzice, czyli pokolenie wstecz, są przyczyną zagubienia dzieci. Przede wszystkim są zawsze w pracy, zawsze zajęci, zawsze przy telefonie. Rekompensują brak czasu prezentami, wymyślaniem zajęć pozaszkolnych albo stylem kumpelskim. Nastolatki często mają w rodzicach raczej kogoś w rodzaju starszego rodzeństwa niż dorosłych, czyli dojrzalszych.

Myślę jednak, że przyczyna frustracji nie leży tylko w tym pokoleniu. To raczej rodzice, czyli pokolenie wstecz, są przyczyną zagubienia dzieci. Przede wszystkim są zawsze w pracy, zawsze zajęci, zawsze przy telefonie.

Problem jest oczywiście zróżnicowany. Inaczej jest w dużych miastach, inaczej w wiejskich ośrodkach. To wszystko nie zmienia faktu, że pokolenie nastolatków mniej niż poprzednie czuje swoją siłę i więź. Ich tożsamością jest bezradność. Jaka więc powinna być szkoła? Przede wszystkim aktywna. Uczniowie powinni wstać z ławek. Bierność to stan szkodliwy i dla umysłu, i dla organizmu. Szkoła powinna być tym miejscem, gdzie młodzi ludzie doznają przyjemności wspólnego działania. Powinna uczyć wszystkich możliwych działań, które mogą być odpowiedzią na klimatyczne zagrożenia. Jednak ważne jest, żeby to robić w atmosferze nadziei i sprawczości. Oczywiście, uczeń przekonany w szkole o szkodliwości masowej hodowli bydła i generowanym przez to zagrożeniu dla planety natknie się na opór w swoim własnym domu. Tu też jest ważna rola szkoły. Nawyki pokolenia rodziców muszą być jakoś przez nią interpretowane, ale bez poniżania czy negowania ich systemu wartości. Bo jak pogodzić wiedzę o śmiercionośnym metanie, który wydziela krowa, przeżuwając zwykłą trawę, z drwinami rodziców, którzy usiłują sobie wyobrazić, jak bydło, wydając bek, niszczy planetę. Nietrudno wyobrazić sobie to pukanie się w czoło i słowa: „Czego was tam uczą!”.

Uczeń, który w szkole dostanie wiedzę o drobnych krokach, jakie trzeba wdrożyć, żeby zahamować realne zagrożenie dla przyszłego życia, zetknie się przecież z nawykami rodziców, których będzie musiał pouczać, jakby sam był rodzicem. Można sobie wyobrazić różnorakość konsekwencji.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Jak na marszu 4 czerwca trafiłam do pierwszego szeregu

Jedną z ważniejszych spraw jest wyczulenie na cierpienia zwierząt. To, podejrzewam, temat pomijany nawet w planach, które najpewniej biorą pod uwagę głównie sprawy międzyludzkie. Jednak ilość cierpiących zwierząt z powodu ludzkiego okrucieństwa czy zaniedbań tak rośnie, że edukacja pod kątem empatii jest tak samo niezbędna. I teraz wyobraźmy sobie dziecko na wsi, gdzie pies jest przykuty do łańcucha. Dowiaduje się w szkole, że to niedopuszczalne. Jak ma sobie z tym poradzić? Donieść na rodziców? Uznać, że w szkole gadają głupoty? Spuścić psa z łańcucha? Przy nowoczesnym uczeniu z całą pewnością gdzieś nastąpi konflikt szkoła–dom. Potrzebna jest więc więź i możliwość mediacji.

Do czego zmierzają te wszystkie przemyślenia? Może to będzie niespodzianka, ale zmierzają do pieniędzy. Nauczyciele muszą być naprawdę dobrze opłacani. Nie „lepiej”, tylko naprawdę dobrze. Muszą mieć narzędzia do własnego rozwoju, do pogłębiania wiedzy. Muszą się skupić na uczniach, a nie na dorabianiu. Tak, dobre płace nauczycieli to nie tylko przyszłość pokoleń. To przyszłość planety. Takie czasy.

Kiedy piszę ten felieton, jesteśmy jeszcze w „starej Polsce”. Kiedy on się ukaże, od nowej będą nas dzieliły dwa dni. O czym myślę najczęściej, kiedy mam nadzieję na zmiany? Nie chodzi o zmiany ustawowe, decyzje gospodarcze czy rozliczenia o charakterze prawnym. I choć to może dziwić, nie myślę o kulturze, choć czasem mam obawy, czy jedna ideologia nie zastąpi poprzedniej. Czy nie nastąpi kolejne przegięcie, tym razem w lewą stronę, i wszyscy artyści uprawiający sztukę, a nie interwencję, będą spychani na najdalszy plan i po prostu nie dostaną narzędzi w postaci dotacji czy miejsc do działania. No pewnie, że się tego obawiam. Jednak kiedy myślę o priorytetach, jestem przekonana, że trzeba się skupić na edukacji. Zreformować szkołę jako instytucję i jako filozofię nauczania.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi