Urodziła się dokładnie sto lat temu 2 grudnia 1923 roku, zmarła prawie pół wieku temu. Czas, na jaki przypadło życie Marii Callas, z dzisiejszego punktu widzenia to niemal prehistoria. Jednak jej legenda nadal trwa i wręcz nie słabnie nie tylko za sprawą obecnego Roku Marii Callas. A ona sama jest fenomenem również z tego względu, że w dobie prymatu kultury masowej jest przedstawicielką sztuki uważanej za elitarną. Czy da się wytłumaczyć, dlaczego Maria Callas wciąż budzi takie zainteresowanie?
Legendy odchodzą gwałtownie. Janis Joplin czy Amy Winehouse zmarły tragicznie u szczytu popularności, bezsensowna śmierć przerwała życie Marilyn Monroe, na której nowe filmy świat czekał być może bezskutecznie, bo zbliżająca się do czterdziestki aktorka będąca symbolem seksu nie stworzyłaby już wybitnych kreacji. Pozostało to jednak niewiadomą, na którą nie ma i nie będzie odpowiedzi.
Nikt natomiast nie określi mianem legendy Tiny Turner czy Elisabeth Taylor, autentycznej gwiazdy kina, której bujne życie prywatne opisywano na pierwszych stronach gazet podobnie zresztą jak niemal w tym samym czasie perypetie sercowe i kłótnie Marii Callas. I Elisabeth Taylor, i Tina Turner zakończyły jednak kariery jako artystki spełnione, niemające już nic do dodania. Nie zasłuży też w przyszłości na miano legendy Madonna, coraz rozpaczliwiej próbująca obecnie walczyć z nieuchronnym upływem czasu.
Legendy odchodzą też w sensie metaforycznym, po prostu znikają i milkną. Tak zrobiły kiedyś Greta Garbo czy Brigitte Bardot, a u nas Ewa Demarczyk, i tak też postąpiła Maria Callas. Po stosunkowo krótkiej, bo trwającej tylko nieco ponad 20 lat, oszałamiającej karierze zamieszkała w najlepszej dzielnicy Paryża i kuszona propozycjami kolejnych spektakli ciągle odmawiała.
Czytaj więcej
Na los Pawła Kleckiego składają się: wielka światowa kariera, dwie wojny, dwie cenne skrzynie odnalezione po latach i utwory, których wyjątkową wartość zaczynamy dostrzegać po prawie stu latach.