Chcesz igrzysk olimpijskich? Szykuj się do wojny!

Czas igrzysk olimpijskich to czas pokoju? Nic bardziej mylnego. Francuscy organizatorzy przyszłorocznej imprezy w Paryżu przygotowują się do tego wydarzenia jak do wojny.

Publikacja: 17.11.2023 17:00

Chcesz igrzysk olimpijskich? Szykuj się do wojny!

Foto: GettyImages

Autobus z piłkarzami Lyonu znajdował się kilkaset metrów od Stade Velodrome w Marsylii. Było już ciemno, dwie godziny przed mającym się rozpocząć o godzinie 20.45 najważniejszym spotkaniem kolejki francuskiej ligi: Olympique Marsylia – Olympique Lyon. Na zakręcie, przy jednej z miejscowych piwiarni, nagle wokół autokaru, który zwolnił, znalazło się kilkudziesięciu zamaskowanych mężczyzn. Rzucali w pojazd czym popadnie: kamieniami, kulami do gry w petanque, puszkami, butelkami. – To trwało dłużej niż minutę. Ci ludzie robili to celowo tak, abyśmy doznali ciężkich obrażeń – mówił zszokowany chorwacki piłkarz Lyonu Dejan Lovren.

Na stadion autobus dotarł z wybitymi szybami. Trener Lyonu Fabio Grosso wyszedł z niego zakrwawiony. Trafiła go prawdopodobnie butelka po piwie. Zdjęcie włoskiego szkoleniowca z twarzą we krwi obiegło cały świat. Dziennik „L’Equipe” opatrzył je na okładce wymownym tytułem: „Niesmak i wstyd”. „Kretyni” – napisał komentator jednej z największych sportowych gazet świata, zaczynając od tego, że „na świecie mamy obecnie dość przemocy, aby była ona jeszcze obecna w piłce nożnej”. Ale jest, na trwałe wpisała się w obraz francuskiego futbolu.

Przed rokiem Dimitri Payet został trafiony podczas meczu z Lyonem butelką w głowę. W czasie derbów południowej Francji Nicea – Olympique Marsylia kibice wtargnęli na stadion i bili się z piłkarzami i członkami sztabu szkoleniowego Marsylii. W tym sezonie bramkarz Clermont został w Montpellier raniony petardą rzuconą z trybun. Mecz nie został dokończony.

Spotkanie Lyonu z Marsylią w ogóle nie doszło do skutku. Po naradach policji, władz miasta, przedstawicieli klubu odwołano je. Zostanie rozegrane w grudniu. Nie było mowy o ukaraniu gospodarzy, walkowerze, bo do haniebnego zdarzenia doszło na drodze publicznej, w środku miasta. I jest to tym bardziej niepokojące, bo za nieco ponad osiem miesięcy w Paryżu odbędą się igrzyska olimpijskie.

Wiele z konkurencji rozegranych zostanie w miejskiej przestrzeni, pod wieżą Eiffla (siatkówka plażowa), na placu Inwalidów (łucznictwo), przy moście Aleksandra III (triatlon, pływanie długodystansowe, kolarstwo szosowe), a ceremonia otwarcia będzie miała miejsce – pierwszy raz w historii igrzysk – nie na stadionie. Organizatorzy wymyślili sobie i trzymają się tego planu, że do inauguracji dojdzie na Sekwanie, a obejrzy ją kilkaset tysięcy widzów.

Dziś więc każda informacja o tym, że we Francji dochodzi do aktów przemocy podczas imprez sportowych, głównie piłkarskich, wiadomości o zamachach, zamieszkach, atakach szaleńców i terrorystów w kraju, doniesienia z Ukrainy i Strefy Gazy powodują, że szef Komitetu Organizacyjnego igrzysk olimpijskich były kajakarz Tony Estanguet, minister sportu Amelie Oudea-Castera muszą zapewniać dziennikarzy, że wszystko mają pod kontrolą. Jedno jest pewne, to bezpieczeństwo – i nie tylko na ulicach, na stadionach, ale również – znak czasów – w cyberprzestrzeni stało się dla organizatorów paryskich igrzysk priorytetem.

Spływ zamiast defilady

Najwięcej problemów sprawia ceremonia otwarcia. Plan jest imponujący, choć niektórzy – odkąd został przedstawiony – twierdzili, że szalony i nierealny do wykonania. Estanguet i odpowiedzialny za markę igrzysk Thierry Reboul postanowili, że idealnym miejscem dla kilku tysięcy olimpijczyków witających się z olimpijskim Paryżem będzie Sekwana. Pomysł wydaje się nie dość, że spektakularny, to jeszcze praktyczny. Sportowcy nie będą musieli czekać kilka godzin w kolejce, by przemaszerować po bieżni stadionu, tylko siedząc w łódkach, nie obciążając mięśni w przededniu startu, popłyną barkami przez sześć kilometrów od mostu Austerlitz do mostu Iena u stóp wieży Eiffla, gdzie na placu Trocadero zapłonie znicz olimpijski. Oszczędzą siły, a do tego zasmakują paryskiej atmosfery. Skorzystają też widzowie. Według wstępnej prognozy przy brzegach Sekwany miałoby się zgromadzić 600 tysięcy ludzi. Najnowsze ustalenia mówią, że widownia zostanie ograniczona do około 500 tysięcy, z czego 300 tysięcy będzie mogło obejrzeć tę uroczystość za darmo.

– Ceremonia otwarcia igrzysk jest wielkim symbolem. Pozostaje w pamięci i nadaje charakter igrzyskom, dlatego zdecydowaliśmy się na ten pomysł – tłumaczył Estanguet.

Tyle że ten projekt budził i budzi niepokój o zabezpieczenie takiego wydarzenia. – Jesteśmy przygotowani na każde rozwiązanie. Przeanalizowaliśmy wszystkie aspekty. Zbadaliśmy centymetr po centymetrze brzegi Sekwany, prowadziliśmy statystyki zagrożenia powodziowego od 1647 roku w okresie letnim. Nigdy w tym czasie nie doszło do powodzi – zapewnia Reboul. Ten istotny w dobie ocieplenia klimatu aspekt biologiczny w paryskich warunkach należy mimo wszystko do mniej istotnych.

Armia na pomoc

Na przełomie czerwca i lipca Paryż był miejscem kilkudniowych zamieszek po zastrzeleniu 17-latka Nahela M., który uciekał przed policją. Niedawno napiętą sytuację i burdy wywołały liczne propalestyńskie manifestacje po terrorystycznym ataku Hamasu i zbrojnej odpowiedzi Izraela w Strefie Gazy. W kraju co jakiś czas dochodzi do pojedynczych zamachów na nauczycieli, księży, dzieci, zwykłych przechodniów. Powtarzają się alarmy bombowe w Luwrze i na lotniskach. W całej Francji temperatura społeczna jest bliska wrzenia.

Czy tak ryzykowna z punktu widzenia zabezpieczenia ceremonia otwarcia igrzysk ma sens? Może jest jeszcze czas, aby się z niej wycofać?

– Nie, nie ma innej alternatywy dla ceremonii otwarcia. Nigdy tego nie rozważaliśmy. Minął rok, zanim podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu ceremonii w tym miejscu, aby zagwarantować maksimum bezpieczeństwa. Było ono integralną częścią naszego projektu i trzeba w tym miejscu przypomnieć, że wtedy Francja została zaatakowana (w 2015 roku miały miejsce ataki na „Charlie Hebdo”, a następnie na klub Bataclan – przyp. O.K.). Nie zamierzamy zmieniać naszych planów ze względu na to, co się dzieje w tej chwili – zapowiedział podczas kongresu MKOl w Mumbaju Estanguet.

Za zabezpieczenie tylko ceremonii otwarcia będzie odpowiedzialnych aż 35 tysięcy policjantów i żandarmów. A każdego dnia igrzysk zaangażowanych będzie 20 tysięcy plus dodatkowe tysiące agentów ochrony z firm prywatnych. Okazało się jednak, że Francji brakuje wyszkolonych ochroniarzy. Państwo pospiesznie finansuje więc kursy dla agentów. Zamierza wydać na ten cel 46 milionów euro. Ale też ma plan alternatywny. Na szczeblu rządowym poważnie analizowana jest możliwość zaangażowania w ochronę igrzysk armii. Francuzi biorą przykład z Anglików, którzy musieli poradzić sobie z tym samym problemem. Podczas igrzysk w Londynie w 2012 roku brytyjski rząd zmobilizował 4,7 tysiąca żołnierzy. Francuska mobilizacja jest objęta na razie klauzulą tajności. – To nie organizatorzy igrzysk w Paryżu decydują w tej sprawie – powiedział w „Le Monde” minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin.

Czytaj więcej

Raducanu i Fernandez. Historie niesamowite

Jak wywiad rosyjski zaatakował igrzyska

Organizacja igrzysk stała się sprawą wagi państwowej. Impreza tej rangi, oglądana przez widzów na całym świecie, budzi zrozumiałe zainteresowanie terrorystów. Frontów w walce z potencjalnym zagrożeniem z ich strony jest kilka. Francuski rząd myśli stale o tym, jak powstrzymać potencjalnych zamachowców, ataki szaleńców, uniknąć zamieszek. Służby muszą chronić sportowców i widzów, których do Paryża ma przybyć około pół miliona, nie tylko fizycznie. Coraz większą rolę przy sprawnej organizacji igrzysk, a może dziś nawet największą, odgrywa osłona informatyczna, uniknięcie cyberataków.

W lutym 2018 roku podczas zimowych igrzysk w Pjongczangu ceremonia otwarcia została zakłócona przez złośliwe oprogramowanie o nazwie „Olympic Destroyer” (Olimpijski niszczyciel). Hakerzy przystąpili do ataku tuż przed uroczystością. Widzowie nie mogli wydrukować biletów, nie działała sieć wi-fi, oficjalna strona igrzysk znikła, ale przede wszystkim zgasł monitoring kontrolujący przepływ ludzi. W ten sposób zagrożenie atakami terrorystycznymi wzrosło do maksimum. Jak się okazało, zainfekowane zostały serwery sieciowe dostarczyciela usług informatycznych, jednego z partnerów MKOl, firmy Atos. Trop padł najpierw na cyberprzestępców z Korei Północnej. Specjaliści szybko wykluczyli tę możliwość. Wywiad brytyjski po własnym śledztwie, a jego teorię potwierdziły później największe firmy produkujące sprzęt antywirusowy, natrafiły na ślady działania GRU, czyli wywiadu rosyjskiego.

Skala problemu jest ogromna. MKOl podał, że liczba ataków na systemy informatyczne instytucji związanych z organizacją tej imprezy przed i podczas igrzysk w Tokio, które odbyły się w 2021 roku, w porównaniu z igrzyskami w Rio de Janeiro z 2016 roku wzrosła 8,5-krotnie. Analitycy uważają, że liczba „incydentów komputerowych” w Paryżu będzie dziesięć razy większa niż w Japonii dwa lata temu. Należy podkreślić, że ofensywa cyberprzestępców nie dotyczy ściśle czasu igrzysk. Do początku października tego roku Centrum Operacyjne Bezpieczeństwa igrzysk olimpijskich Paryż 2024 odnotowało 8 miliardów „niebezpiecznych zdarzeń informatycznych”, czyli mówiąc wprost: ataków. Jest ich w tej chwili dwa razy więcej niż przed Tokio.

Chiński sponsor podejrzany o szpiegostwo

Ten temat zajmuje nas każdego dnia” – napisał Stephane Bouillon z Sekretariatu Generalnego Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego (SGDSN) we wstępie do raportu w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa informatycznego podczas dwóch wielkich imprez sportowych organizowanych we Francji – Pucharu Świata w rugby (już się odbył i zakończył wielkim sukcesem organizacyjnym) oraz igrzysk olimpijskich. – Musimy być w lipcu najlepsi na świecie – dodaje Franz Regul odpowiedzialny za systemy informatyczne w komitecie organizacyjnym.

Podlegająca SGDSN Krajowa Agencja Bezpieczeństwa Informatycznego (ANSSI) przerzuciła jedną trzecią swojego personelu do działań wokół igrzysk. Jej budżet wynosi 10 milionów euro na rok.

„Powierzchnia zagrożenia na złośliwe ataki jest bardzo znacząca” – jak piszą w raporcie analitycy – i dotyczy możliwości zaatakowania: systemów sprzedaży biletów, transportu, oświetlenia, monitoringu, transmisji telewizyjnych. Agencja przestrzega przed trzema rodzajami zagrożeń: ataków dla zysku (oszustwa wymierzone w kibiców, szantaż mający na celu ujawnianie danych osobowych), ataków w celu destabilizacji (terroryzm polityczny i ekologiczny) oraz ataków w celach szpiegowskich. – To powoduje w nas duży poziom niepokoju – przyznaje w „L’Equipe” Vincent Strubel, szef agencji.

To właśnie ANSSI zgłosiła zastrzeżenia wobec jednego z partnerów MKOl, chińskiego giganta handlu internetowego, firmy Alibaba. Chińczycy mimo wieloletniego kontraktu wartego miliony euro zostali po długich i tajnych negocjacjach usunięci z szacownego grona sponsorów ruchu olimpijskiego. Alibaba miała bowiem dostęp do wrażliwych danych, zarządzała najważniejszymi aplikacjami, w tym tymi dotyczącymi akredytacji na igrzyska. Swobodnie mogła więc operować danymi osobowymi: sportowców, trenerów, działaczy, dziennikarzy, ale i dyplomatów. Zastąpiła ją francuska firma Atos, ale ostatnio znalazła się w ogniu krytyki, bo udziały w niej wykupił czeski biznesmen Daniel Kretinsky. Sprawa otarła się o koła rządowe. Jest już jednak za późno, by zmienić kolejnego kontrowersyjnego partnera technologicznego.

Czytaj więcej

Jonas Vingegaard. Wygrana w głowie, potem w Tour de France

Uniknąć najgorszych scenariuszy

Francuska minister sportu i minister spraw wewnętrznych na początku października wystosowali list do prefektów policji regionów, w których grają kluby pierwszej i drugiej ligi, z prośbą o poprawę bezpieczeństwa na stadionach i wokół meczów piłkarskich. Padł argument, że wobec tego, co miało miejsce w poprzednim sezonie – czyli licznych incydentów – i na mniej niż rok przed igrzyskami Francja nie może sobie pozwolić na wizerunkowe wpadki, jakimi są akty przemocy, wandalizmu, chuligaństwa.

Atak na autokar piłkarzy Lyonu w Marsylii zburzył obraz Francji dobrze przygotowanej do zabezpieczenia igrzysk olimpijskich w Paryżu. – Wolałbym, żeby moja zakrwawiona twarz nie była pokazywana w mediach na całym świecie. Szczerze mówiąc, chciałbym, żeby żadna inna twarz nie była w ten sposób pokazywana. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Mam nadzieję, że nie będziemy czekać, aż stanie się coś o wiele gorszego. W tym wypadku rozwiązaniem nie jest usunięcie kibiców ze stadionu, ale ogólna poprawa bezpieczeństwa. Kiedy jechaliśmy na stadion, eskortowały nas dwa motocykle i dwa samochody, kiedy już wracaliśmy po tym zdarzeniu, to były już dwa samochody i 20 motocykli. Dlaczego wszystko to, co trzeba, zrobione było później? – zastanawiał się w wywiadzie dla „L’Equipe” trener Lyonu Fabio Grosso.

Nie wystawił dobrego świadectwa francuskim służbom porządkowym. Z drugiej strony tak wielka impreza jak Puchar Świata w rugby przebiegła bez większych zakłóceń. Zaangażowanie francuskiego rządu w zabezpieczenie igrzysk jest ogromne i pozwala mieć nadzieję, że da się uniknąć najgorszych scenariuszy. Smutne jest tylko to, że igrzyska olimpijskie, które miały być radosnym symbolem sportu, stały się od wielu lat także polem walki z terrorystami, agentami wywiadów i lokalnymi rzezimieszkami i chuliganami.

Autobus z piłkarzami Lyonu znajdował się kilkaset metrów od Stade Velodrome w Marsylii. Było już ciemno, dwie godziny przed mającym się rozpocząć o godzinie 20.45 najważniejszym spotkaniem kolejki francuskiej ligi: Olympique Marsylia – Olympique Lyon. Na zakręcie, przy jednej z miejscowych piwiarni, nagle wokół autokaru, który zwolnił, znalazło się kilkudziesięciu zamaskowanych mężczyzn. Rzucali w pojazd czym popadnie: kamieniami, kulami do gry w petanque, puszkami, butelkami. – To trwało dłużej niż minutę. Ci ludzie robili to celowo tak, abyśmy doznali ciężkich obrażeń – mówił zszokowany chorwacki piłkarz Lyonu Dejan Lovren.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi