Robert Mazurek: Złośliwa satysfakcja pewnego S.

Nadmierne tempo może tylko wpędzić w zawstydzenie, o czym przekonało się wielu młodzieńców, którzy za wcześnie skończyli. U nas też idzie szybko – jeszcze nie zdążyli objąć władzy, a już się z obietnic wycofali. Na szczęście media ich natychmiast rozliczyły.

Publikacja: 03.11.2023 17:00

Robert Mazurek: Złośliwa satysfakcja pewnego S.

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Błyskawicznie się uwinęli, trzeba przyznać. Dwa dni po wyborach pewna polonistka, znana jako główna ekspertka ekonomiczna największej partii nowej władzy, ogłosiła, że „oszuści ukrywali, że w tegorocznym budżecie jest gigantyczna dziura Morawieckiego”. Dalej poszedł Niezmordowany Tropiciel, ten sam, który wytropił, iż powstanie warszawskie wybuchło w 1988 roku. Jego zdaniem „w budżecie nie ma dziury, jest wielki rów Morawieckiego”. Nie żeby weszli do ministerstwa i tajne dokumenty odnaleźli, ależ skąd! Oni tak tylko antycypowali, że piniendzy nie ma i nie będzie. Dwa dni temu były, obietnice można było składać, teraz w kasie pustka, po skarbcu hula wiatr.

Poważnie to zaniepokoiło grono ekonomistów, z których część naprawdę jakieś studia skończyła, bo reszta to takie bardziej Leszczyny. Wzięli się w setkę skrzyknęli i popełnili list o tym, że budżet jest w dobrym stanie, nie ma powodu się z czegokolwiek wycofywać, poza tym nikt niczego nie ukrywał, o czym oni zaświadczyć mogą. „Z całą stanowczością stwierdzamy, że stać nas na realizację obietnic, a pieniądze są i będą”. Amen. Aha, o dziwo, grono 100 ekonomistów jest zupełnie niepisowskie, w swej większości lewicowe, więc nie da się ich tak łatwo zbyć, ale zawsze można przemilczeć, co wybrały medialne tuby obu obozów. Do owego listu jeszcze wrócimy.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Dzieci i wnuki

Ale żeby nie było, że tak ze wszystkich pomysłów zrezygnujemy – co to, to nie. Odbijemy bowiem to, co pisowcy zabrali, i zamiast nich wstawimy swoich ludzi, solennie przysięgamy. Na prezenty dla was może faktycznie nie starczyć pieniędzy, ale już nasi ludzie się pożywią, z tego nie zrezygnujemy, o to bić się będziemy, tak nam dopomóż Donaldzie. Nie ma co się oburzać, w gruncie rzeczy na jedno wyjdzie, wszak lud pije szampana ustami swych przedstawicieli, jak to skwitował jeden z tychże przedstawicieli: zdrowie wasze w gardła nasze.

 Nie ma co się oburzać, w gruncie rzeczy na jedno wyjdzie, wszak lud pije szampana ustami swych przedstawicieli, jak to skwitował jeden z tychże przedstawicieli: zdrowie wasze w gardła nasze.

I wtedy rozległo się głośne „Ała, tylko nie w szczepionkę!”. To odezwali się odsyłani do uczciwej roboty przedstawiciele ancien régime’u. „Słyszymy skandaliczne zapowiedzi politycznych czystek w mediach publicznych i prywatnych” – oburzyli się ci, którzy dotychczas owe szampany wypijali w mediach rządowych, a oni, owszem, o tej władzy mówili zawsze dobrze. Bo to dobra władza, to co było kłamać? „Czy stan, w którym wszystkie wielkie telewizje i portale internetowe będą takie same, będzie można nazwać w ogóle demokracją?” – dopytują zmartwieni obrońcy wolności słowa. I spieszą z odpowiedzią: „Nie. To będzie prawdziwy reżim. Dlatego apelujemy do wszystkich Polaków o zdecydowany opór”.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Czy świętość przeszkadza prasie? Koniec mediów katolickich, jakie znamy

Tak jest! Na początek proponuję powołanie Komitetu Obrony Demokracji. To proste – trzeba znaleźć alimenciarza i grono zapatrzonych w niego starszych pań i do boju. Niech pędzą odbijać to, co po ośmiu latach odbite. Powie ktoś, że cokolwiek za szybko. A na co tu czekać, czemuż zwlekać? Przecież wiadomo, czym to się skończy, innej drogi być nie może, znamy ich dobrze. Zresztą – i tu następuje moment wielkiej historycznej satysfakcji symetrysty – osiem lat temu tamci też nie czekali. Jeszcze nowy reżim nie zdołał objąć władzy, jeszcze nic nie wywinął, a już ogłoszono faszyzm, obwieszczono koniec demokracji. Teraz nowa już ekipa wolność nam zabierać będzie. Ledwieśmy z jednej niewoli wyszli, a już w drugą wpadamy, taki nasz los.

Ale to, że obie strony zachowują się równie histerycznie, nie musi oznaczać, że któraś nie ma racji, prawda? Może my naprawdę zmierzamy w złą stronę, choroba jakaś nas toczy? Ba, tylko skąd my to mamy wiedzieć, skoro stłukliśmy termometr, wycinając w pień ostatnich arbitrów. Nie ma już wiarygodnych komentatorów, żadnych dziennikarzy, żadnych bezstronnych 100 ekonomistów, których głos rozstrzygnąłby spór. Roma locuta, causa finita? No tak, drodzy Wizygoci, ale my właśnie spaliliśmy Rzym. On się nie wypowie.

Błyskawicznie się uwinęli, trzeba przyznać. Dwa dni po wyborach pewna polonistka, znana jako główna ekspertka ekonomiczna największej partii nowej władzy, ogłosiła, że „oszuści ukrywali, że w tegorocznym budżecie jest gigantyczna dziura Morawieckiego”. Dalej poszedł Niezmordowany Tropiciel, ten sam, który wytropił, iż powstanie warszawskie wybuchło w 1988 roku. Jego zdaniem „w budżecie nie ma dziury, jest wielki rów Morawieckiego”. Nie żeby weszli do ministerstwa i tajne dokumenty odnaleźli, ależ skąd! Oni tak tylko antycypowali, że piniendzy nie ma i nie będzie. Dwa dni temu były, obietnice można było składać, teraz w kasie pustka, po skarbcu hula wiatr.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi