Współczesna medycyna śmierć traktuje jako porażkę, a nie jako coś nieuniknionego, co prędzej czy później musi nadejść. Z tą tezą z artykułu Tomasza Witkowskiego „W pułapce szpitalnej ideologii” („Plus Minus” z 9–10 września 2023 r.) można się zgodzić. Dodałbym tu, że podobne podejście obecne jest w głównym nurcie współczesnej kultury: udaje się, że śmierci nie ma, bierze się ją w nawias i nie mówi o niej poważnie.
Skoro takie jest podejście współczesnej medycyny do śmierci, to konsekwencją – wskazuje Witkowski – jest przymus uporczywej terapii, tak by jak najdłużej – nie bacząc na koszty materialne i moralne – pacjenta z objęć śmierci wyrywać. Z tym też jeszcze można się zgodzić. Ale z pozornie drobnym autorskim wnioskiem, że jedynym moralnym wyjściem z tej sytuacji jest eutanazja, już nie. Istnieje bowiem zasadnicza różnica między zaprzestaniem uporczywej terapii a aktywnym uśmiercaniem pacjenta.
W rozważaniach Tomasza Witkowskiego dużo jest przemilczeń bądź przekręceń mających na celu szantaż emocjonalny, tak by wyciągnąć wniosek, że jedynym wyjściem zapobiegającym cierpieniu jest eutanazja. Poniżej podaję kilka (nie wszystkie) takich punktów.
Wymiotowanie kałem przy raku jelita, co wywołuje odrazę wszystkich naokoło plus odrazę chorego do samego siebie – owszem, może się to zdarzyć przy kompletnym braku opieki lekarskiej. Ale przy współczesnej wiedzy medycznej łatwo temu zaradzić: Jest to stomia – wszczepienie rurki do jamy brzusznej, dzięki czemu wyprowadza się kał na zewnątrz, do worka stomijnego.
Czytaj więcej
Ja po prostu robiłem swoje, pozwalałem ludziom opowiedzieć światu ich historie. Mimo to wsadzili mnie do więzienia, dwukrotnie pobili. W drodze do aresztu jeden z policjantów przystawił mi pistolet do głowy, śmiał się i pytał: „wiesz, ile kosztuje twoje życie? Jedną kulę”. Rozmowa z Kamiranem Sadounim, Fixerem pomagającym dziennikarzom i turystom w strefach konfliktów Zbrojnych