„Król” wprawił wszystkich w zachwyt. Wszystkich w tym wypadku oznaczało krąg początkujących literatów z Odessy, kolegów bądź znajomych autora. Walentin Katajew, Jurij Olesza, Eduard Bagricki, Konstanty Paustowski, Ilja Ilf, Jewgienij Pietrow (młodszy brat Katajewa) – by wymienić tych, którzy wkrótce zdobyli sławę – dotąd słyszeli o Bablu reporterze, ale nie wiedzieli, że jest pisarzem – i to jakim! Niemal wszyscy byli od niego młodsi – i wszyscy co do jednego marzyli o wyjeździe do Moskwy.
Trzej pierwsi poznali Babla w agencji ROSTA, która pod kierownictwem Władimira Narbuta stała się przystanią dla pozbawionych zajęcia pisarzy i plastyków. Młodzi poeci pisali agitacyjne wiersze, wymyślali slogany, przy okazji ucząc się od podstaw języka nowej epoki. Zajmowali pomieszczenia na parterze budynku, podczas gdy na piętrze urzędowali Narbut i nowy kierownik personalny agencji, Izaak Babel.
Pisarz wrócił do pracy w styczniu 1921 roku. Zajmował się papierkową robotą, wystawiał kolegom zaświadczenia o pracy, z pomocą Narbuta zatrudnił w agencji jako maszynistkę swoją siostrę Marię. Trzeba było gdzieś pracować, a przynajmniej mieć dokument o zatrudnieniu, żeby przetrwać w wielkim, wygłodniałym mieście. W Odessie nie było znaczących zakładów przemysłowych ani stoczni, miasto od zawsze żyło z handlu, lecz teraz nie miało czym ani z kim handlować. Magnaci zbożowi uciekli do Europy przed bolszewikami, w ich pałacach rozgościły się nowe sowieckie władze i tylko bandytów było jeszcze więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Odessa nigdy już nie odzyskała dawnej świetności, żyła tylko jej cieniem, jej mitem. Żadne dzieło literackie nie przyczyniło się do tego bardziej niż proza Izaaka Babla.
Zapadało mi w duszę głęboko
Akcja „Opowiadań odeskich” osadzona jest na Mołdawance w pierwszej dekadzie XX wieku. To czasy dzieciństwa i wczesnej młodości pisarza, ostatnie lata przed rewolucją. W tej epoce rozgrywa się fabuła wielu jego najsłynniejszych utworów; Babel napisał je około trzydziestego roku życia, gdy nostalgia za czasami dzieciństwa jest najsilniejsza – tym większa, im mniejszy dystans dzieli nas od pierwszych lat życia. Później, w dojrzałym wieku, tęsknota za dzieciństwem ustępuje pod naporem coraz to nowych wydarzeń i przeżyć i wraca dopiero wraz ze starością – ale pisarzowi nie dane było jej zaznać. Dzieciństwo było dla niego jednym z najważniejszych źródeł inspiracji; kryzys twórczy, który przeżywał w wieku średnim, był spowodowany wyschnięciem tego źródła. Tak opisywał swe dziecięce lata (jesienią 1915 roku w Saratowie): „Chodzenie po ulicy nie wydawało mi się zajęciem czczym. Podczas tych powrotów szczególnie dobrze mi się marzyło i wszystko, ale to wszystko stawało się bliskie. Znałem wszystkie szyldy, mury kamienic, wystawy sklepowe. Znałem je w sposób osobliwy, tylko na własny użytek, i byłem zupełnie pewien, że widzę w nich to, co najważniejsze i tajemnicze, to, co my, dorośli, nazywamy istotą rzeczy. Wszystko zapadało mi w duszę głęboko. Jeżeli mówiono przy mnie o jakimś sklepie, zaraz przypominałem sobie szyld, złote, starte litery, odprysk w lewym kącie blachy, kasjerkę, pannę z wysoko upiętymi włosami, wspominałem też powietrze, które krąży wokół tego sklepu i którego nie ma koło żadnego innego. Ze sklepów zaś, z ludzi, powietrza, plakatów teatralnych – składałem sobie moje rodzinne miasto. Dotychczas pamiętam je, rozumiem i kocham je. Czuję jego charakter tak, jak czujemy zapach matki, zapach tkliwości, zapach słów i uśmiechu, kocham zaś dlatego, że wyrosłem z nim, że byłem w nim szczęśliwy, smutny i namiętnie zatopiony w swoich rojeniach jak nigdy już później”.
Po powrocie z wojny, gdzie był świadkiem dobijania rannych, zarzynania jeńców, tortur i gwałtów na ludności cywilnej, zabijania bez jakichkolwiek skrupułów i miary, Babel, wstrząśnięty do głębi, schronił się w bezpiecznym świecie wspomnień i młodzieńczych fantazji, w żydowskim świecie Mołdawanki. Nie znał go z autopsji, wymyślił swoje dzieciństwo – dorastał przecież w Mikołajowie i centrum Odessy, lecz naprawdę czuł się dzieckiem z żydowskiej dzielnicy, dzieckiem getta: dom Lubki Sznejwejs (tytułowej bohaterki opowiadania „Lubka Kozak”) na rogu Dalnickiej i Bałkowskiej, gdzie mieściła się „winiarnia, zajazd, skład paszy oraz gołębnik na sto par pawików i winerów”, to przecież dom, w którym się urodził. Plac Ochotnicki, na który w każdą niedzielę wychodzi stróż Jewzel i „sprzedaje gołębie urzędnikom z miasta, a także sąsiedzkim chłopakom”, za kilka lat stanie się miejscem dramatu opisanego w „Historii mojego gołębnika” (choć jak już wiemy, przedstawione wydarzenia działy się nie w Odessie, lecz w Mikołajowie).