Zdjęcia pozwalają nam zrozumieć ludzkie ciało. Wkroczyć w jego intymny świat. W szczególności zdjęcia twarzy rzucają światło na nasze relacje z innymi” – tymi słowami otwiera się wystawa fotografii „Corps à corps”, którą można oglądać w paryskiej galerii sztuki nowoczesnej Centre Pompidou.
Na ostatnim piętrze muzeum zgromadzono ponad 500 zdjęć, dzieł ponad 120 fotografów. Zrobiono je na przestrzeni ponad 100 lat. Przedstawiają ludzi, zwykle ich portrety. Twórcy wystawy czasami objaśniają nam kontekst. Bez niego można czasem nie zrozumieć intencji artysty. Nie dostrzec wyjątkowości ujęcia.
Wystawa podzielona jest na siedem części. Ścieżkę, która prowadzi zwiedzającego przez świat utrwalony na kliszy, otwiera cykl „Pierwsze twarze”, by przez „Automatyzm” doprowadzić nas do „Wnętrz” i „Duchów”. Są tu dzieła wielkich świata fotografii – Eugene'a Smitha, Mana Raya czy Michaela Ackermanna. Mam też zabawy z aparatem André Bretona, dokumentujące paryską wiosnę 1968 r. zdjęcia Bruna Barbeya, perfekcyjnie wymierzone uliczne fotografie Sergia Larraina.
Ale na powitanie stykamy się z autoportretami Witkacego – w tym serią zdjęć z 1931 r. czy jego wczesnymi zdjęciami z czasów I wojny światowej. Niektóre osiągały na aukcjach oszałamiające ceny. Dziś szokują szaleństwem w oczach modela – twórcy. Witkacy emanuje na nich emocjami, które trudno interpretować inaczej niż jako gniew czy złość. Idealnie pasują do otwierającego wystawę cytatu filozofa Emmanuela Levinasa: „w twarzach istnieje wewnętrzna ułomność. Dowodem na nią jest (nawet) to, że staramy się ukryć ułomność przyjmując pozy, postawy. Twarz jest odkryta, zagrożona, jakby zapraszała nas do przemocy. Równocześnie twarz jest tym, co powstrzymuje nas od zabijania”.
Czytaj więcej
Dlaczego gry są tym medium, które najlepiej oddaje ducha czasów? Czy tzw. immersyjne technologie będą takim zagrożeniem dla powieści, jakim druk był dla poezji epickiej? I jak w tym świecie nowych mediów odnajdą się twórcy i odbiorcy wychowani jeszcze w kulturze analogowej? O tym rozmawiają Michał Płociński i Marcin Kube.