Trudno o bardziej nieoczywisty owoc i na początku tej historii wejdźmy na ścieżkę niezgody, na końcu której będzie… grusza. Nie inaczej, o nią właśnie i miedzę, gdzie drzewo rosło, kłóciły się w Sienkiewiczowskim „Ogniem i mieczem” rodziny Rzędzianów i Jaworskich. Z pierwszej pochodził sprytny i sympatyczny, acz infantylny giermek Jana Skrzetuskiego. Spór ten, niczym filmowe waśnie między Kargulami a Pawlakami, wpłynął na późniejsze działania bohatera. Ale co ma piernik do wiatraka? – ktoś zapyta.
Sienkiewicz umiejscowił gruszę na Podlasiu, nieopodal Tykocina. Wiadomo, że opisał konkretną miedzę, bo w trakcie pracy nad Trylogią pomieszkiwał w pobliskim Jeżewie, dziś Jeżewie Starym. Posiadłość należała do Zygmunta Glogera, nieco zapomnianego historyka i etnografa. Jego ojcem był Jan, inżynier i z zamiłowania gospodarz o szerokich horyzontach. Jemu to zawdzięczamy, według popularnej wersji, pierwszą nowoczesną odmianę polskich jabłoni, zwaną glogierówką jeżewską. Rodzi ona nieduże, ładne i soczyste jabłuszka, znane już wcześniej na Litwie jako pepinki, zbierane z drzew odmiany pepinka litewska.
Czytaj więcej
Wśród konsumentów rośnie popularność win z polskich owoców. Jednak mocniejsze trunki wciąż wygrywają walkę o podniebienie polskich smakoszy.
Najprawdopodobniej trzeba więc nieco okroić dokonania Glogera seniora i nie pomylimy się, jeśli założymy, że jego zasługą było uszlachetnienie starszej odmiany. Niestety, nie udało się wyeliminować pewnej niedoskonałości i glogierówka jednego roku okrywa się mnóstwem jabłek, a następnego zbiory są znacznie mniejsze. Poza tym już obaj właściciele majątku w Jeżewie, ojciec i syn, przysłużyli się do popularyzacji tej odmiany. Zwłaszcza w dwudziestoleciu międzywojennym i tuż po wojnie była ona często spotykana na Białostocczyźnie i my sami jako ekspodlasiacy pamiętamy, jak w naszym sadzie jeszcze w latach 80. i 90. rosła stara glogierówka. Dziadek Eugeniusz nie mógł się jej nachwalić, kiedy nastawał rok obfity, a chodził jak niepyszny, gdy był rok posuchy.
Co łączyłoby jednak jabłoń, nawet tak wyjątkową, z gruszą Rzędziana? Może to, że słynny XVIII-wieczny przyrodnik, Karol Linneusz w ramach swojej klasyfikacji całą trójkę: jabłoń, pigwę i gruszę – zapisał do wspólnego rodzaju Pyrus, a więc po łacinie do grusz. Tam zaś wydzielił m.in. jabłonie uprawne, Pyrus malus. Przetłumaczylibyśmy to jako „gruszka jabłko”, bo łacińskie „malus” oznacza ten owoc. Ma jednak i drugie znaczenie – „zły”, od rzeczownika „malum”, jak w słynnym pytaniu Leibniza, powtarzanym m.in. przez Czesława Miłosza i Tadeusza Różewicza, „Unde malum?” – „Skąd zło?”.