Robert Mazurek: Ballada o przemycie jaj

Jesień przyszła tego roku wyjątkowo wcześnie, z pierwszym dzwonkiem. Cały wrzesień 2047 roku był zimny i deszczowy. W gmachu rządu paliło się po północy tylko jedno światło. To 98-letni premier Jarosław Kaczyński urzędował w najlepsze.

Publikacja: 29.09.2023 17:00

Robert Mazurek: Ballada o przemycie jaj

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Wnuczka legendarnej pani Basi podawała mu ziółka, syn nieodżałowanego ministra Błaszczaka – zażywny pan w średnim wieku, niby profesor, ale inżynier, co nie budziło zaufania premiera – właśnie się rozłączył i awatar szefa kancelarii wygasł. Był w biurze sam. Od dekady poruszał się na wózku, ale przecież społeczeństwo było coraz starsze, a poza tym Roosevelt też nie chodził. Za to kpinom z jego XX-wiecznych, przedpandemicznych zwyczajów nie było końca. Już od 20 lat wszyscy pracowali przez awatary, nikt nie okupował biur. Nikt prócz niego. Z jego długowieczności już nie szydzono. Ona budziła grozę.

Sam prezes dawno przestał porównywać się do Adenauera, który kanclerzem Niemiec zostawał w wieku 73 lat, a odchodził po 14 latach. Strom Thurmond był przewodniczącym Senatu, trzecią osobą w USA, jeszcze w wieku 99 lat, a izbę opuszczał jako 101-latek. Kaczyński już zapowiedział, że to jego ostatnia kadencja, skończy rok starszy od Thurmonda i władzę odda. Oczywiście, jeśli będzie miał komu.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Pozdrowienia spod celi

Premierem zostawał po raz trzeci, a przecież był już wielokrotnie grzebany, po raz pierwszy jeszcze w latach 20. Wybory w 2023 roku PiS co prawda wygrał, ale nie był w stanie stworzyć rządu, czym rozpoczął karuzelę kolejnych elekcji co półtora roku, nazwaną później przez politologów korkociągiem izraelskim. Po każdych wyborach klincz był coraz mocniejszy, aż przełamała go II Zdrada Ziobry, który wiosną 2029 roku, za cenę prezesury Orlenu dla Patrycji Koteckiej i posady ministra edukacji dla znanego z aktywności internetowych posła Dariusza Mateckiego, przeszedł z 20 posłami do obozu Nitrasa.

80-letni Kaczyński udał się na emeryturę. W Sejmie już się nie pojawiał, w następnych wyborach nie kandydował. To był już inny kraj. Chadzał do ostatniej w mieście księgarni, a wędliny i świeże jaja przemycał mu z Grójca, nie bacząc na łamanie zakazów wegańskiego reżimu, wierny Suski. 

80-letni Kaczyński udał się na emeryturę. W Sejmie już się nie pojawiał, w następnych wyborach nie kandydował. To był już inny kraj. Chadzał do ostatniej w mieście księgarni, a wędliny i świeże jaja przemycał mu z Grójca, nie bacząc na łamanie zakazów wegańskiego reżimu, wierny Suski. W domu nie było się do kogo odezwać, bo prezydent Trzaskowski podpisał ustawę premier Spurek zakazującą trzymania psów i kotów, a po mieście chodziły niebinarne trójki sprawdzające przestrzeganie nowego prawa. Wprowadzono 20-letnie moratorium na zawieranie związków heteronormatywnych oraz na rozmnażanie się. W ten sposób walczono z przeludnieniem. Korków nie było, bo ruch samochodów został zakazany. Za to przez pół roku było w domach zimno jak w psiarni, gdyż globalne ocieplenie ociągało się jak wiatr napędzający wiatraki.

Ci z dawnych współpracowników Kaczyńskiego, którzy nie odeszli jeszcze z polityki, zajęci byli dorzynkami, tak bowiem – w przeciwieństwie do rolniczych dożynek – nazwano proceder wzajemnych rozliczeń i brutalnych walk wewnętrznych, który ogarnął najpierw PiS, a potem to, co z niego zostało. Wkrótce nie było już o co walczyć. Padła nawet Nowa Prawica, którą założyli Bielan z Kamińskim, pierwsze nieheteronormatywne małżeństwo w parlamencie.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Tusku, ty Rusku

Ubłagany przez ostatnich druhów, z których jeden ponoć pamiętał nawet PC, Kaczyński musiał wrócić, poskładać wszystko i pod koniec lat 30. zgodził się, na dwa lata, zostać premierem. Władzę oddał, przesiadł się na wózek elektryczny i zajął pisaniem memuarów. Byłby tak siedział, gdyby jesienią 2046 roku gigantyczna afera korupcyjno-obyczajowa nie zmiotła całego Sejmu. Okazało się, że politycy wszystkich partii, prócz Mniejszości Filipińskiej, handlowali wizami, a co bystrzejsi także kokainą. Czarę goryczy przelało wieczorne głosowanie nad wotum nieufności dla premiera, gdy okazało się, że nie stawił się nawet główny zainteresowany, a na sali było 14 osób, z czego dziesięć z obsługi, reszta to przegrywy niezaproszone na 75. urodziny jednego z dziennikarzy.

Południowe słońce obudziło Jarosława. Był kot, kiełbasa w lodówce i wrzesień 2023, uff. Ech, koszmary bywają równie dokuczliwe jak Tusk.

Wnuczka legendarnej pani Basi podawała mu ziółka, syn nieodżałowanego ministra Błaszczaka – zażywny pan w średnim wieku, niby profesor, ale inżynier, co nie budziło zaufania premiera – właśnie się rozłączył i awatar szefa kancelarii wygasł. Był w biurze sam. Od dekady poruszał się na wózku, ale przecież społeczeństwo było coraz starsze, a poza tym Roosevelt też nie chodził. Za to kpinom z jego XX-wiecznych, przedpandemicznych zwyczajów nie było końca. Już od 20 lat wszyscy pracowali przez awatary, nikt nie okupował biur. Nikt prócz niego. Z jego długowieczności już nie szydzono. Ona budziła grozę.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich