Na pomysł nakręcenia tego dokumentu wpadł Marek Oramus, pisarz, redaktor oraz recenzent „Plusa Minusa”. I dobrze się stało. Maciej Parowski zasłużył na opowieść o sobie. To nieżyjący już dziennikarz, pisarz, scenarzysta, promotor literatury fantastycznej, a przede wszystkim wieloletni redaktor miesięczników „Fantastyka” i „Nowa Fantastyka”. W dawnym fandomie człowiek doskonale znany, a co najważniejsze – ceniony. Poza nim jednak mało znany, wręcz zapomniany, co ten film ma szansę zmienić.
Swoją karierę dziennikarską zaczynał w latach 70. od tygodnika studenckiego „Politechnik”. Studiował wtedy na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej i dał się poznać jako znakomity redaktor i utalentowany dziennikarz. Właśnie tam poznał literaturę science fiction. Dostrzegł w niej wolność, której brakowało mu w komunistycznym kraju. Ów woal, który pozwalał mówić o problemach współczesności.
Czytaj więcej
„Hercule Poirot: The London Case” to gra przygodowa dla fanów książek Agathy Christie.
Parowski nie tylko zainteresował się fantastyką, ale też wszedł w środowisko jej miłośników. W efekcie, kiedy w 1982 roku powstało czasopismo „Fantastyka”, objął w nim dział literatury krajowej. Magazyn błyskawicznie stał się przebojem. Ukazywał się co miesiąc w nakładzie sięgającym ćwierć miliona egzemplarzy, a i tak sprzedawany był spod lady. Decydował o tym świetny dobór tekstów. Czytelnicy mieli okazję poznać czołowych zachodnich twórców, choćby George’a R. R. Martina czy Grahama Mastertona, a także rodzimych pisarzy. Tu debiutował Andrzej Sapkowski, pisywali Konrad T. Lewandowski, Feliks W. Kres, Rafał Ziemkiewicz, Jarosław Grzędowicz, Jacek Dukaj, Marcin Przybyłek czy właśnie Oramus.
Parowski całe dnie spędzał w redakcji. Czytał teksty, komentował, pracował nad nimi z autorami. Wielu ukształtował, samemu będąc pisarzem niespełnionym. Jego powieść „Twarzą ku ziemi” nie została zbyt dobrze przyjęta przez środowisko i na całe lata zniechęciła go do tworzenia. Doceniono ją po latach, trochę na fali kolejnych książek, które napisał dopiero w ostatniej dekadzie życia. Co innego komiksy. „Wiedźmin” i „Funky Koval”, do których współtworzył scenariusze, to już klasyka.