Hipokryzja to jednak ciekawa sprawa. Nieważne, jak wiele jej dawek przyjmiesz, ile przejawów i z jaką częstotliwością będzie cię dotykać – i tak potrafi zaskoczyć. Zawsze zdarzy się coś takiego, co sprawi, że pokręcisz głową z niedowierzaniem. Jej szczyty mają to do siebie, że nie przestają rosnąć.
Sporządziłem sobie listę oburzonych znalezieniem się w podręczniku do katechezy jakże oburzającego cytatu ze św. Dominika Savio: „wolę umrzeć niż zgrzeszyć”. Frazy, która zdaniem „zaniepokojonych” miałaby wzbudzać w dzieciach myśli samobójcze. I żadne z tych zamartwiających się kondycją psychiczną uczniów łam ani autorów nie zająknęło się choćby w sprawie zamknięcia szkół podczas lockdownu. Tak dociekliwi w kwestii destrukcyjnego wpływu katolicyzmu na zdrowie psychiczne masowo machali ręką na proceder (świadomie używam tego słowa) systemowego niszczenia dziecięcej psychiki. A przypomnijmy, że niewiele było krajów na świecie, w których szkoły trzymano by zamknięte dłużej niż w Polsce. Przy absolutnym braku jakichkolwiek badań i dowodów na skuteczność tej metody ograniczania skutków pandemii.
Czytaj więcej
Nie można przetłumaczyć na żaden z dorosłych języków wyznania wiary w świętość naturalnych odruchów.
Ich oczy były szeroko zamknięte na związek między zamknięciem dzieci w domach a lawinowym wzrostem depresji wśród najmłodszych i kilkakrotnym zwiększeniem się ilości prób samobójczych. To wszystko jednak pestka w porównaniu z „wolę umrzeć niż zgrzeszyć” w podręczniku do religii. Dopiero teraz będziemy mieli prawdziwą lawinę problemów psychicznych. To już nawet nie jest hipokryzja, tylko skrajna bezczelność.