Gospodarze od początku stwarzają pozory. Tytułowy singiel pozwala wierzyć, że Maciej i Paweł Kacperczyk chcą dokonać socjologicznej wiwisekcji „zetek”. W końcu przeżyliśmy kilka końców świata, a na horyzoncie jest jeszcze katastrofa klimatyczna. Ale mimo starań trzeci album braci Kacperczyk to tylko garść piosenek do radia.
W utworze „Demony (prev)” podmiot liryczny „pisze o sobie tylko w trzeciej osobie” i stara się mówić o samotności. Utwór „Moje najlepsze lata” przykuwa uwagę wersami o życiu w bańce. Lecz po chwili zmienia się koncepcja, by z typowym dla raperów samozachwytem rzucić się w wir hedonizmu. Nawet „Syn okiennika”, utwór w zamyśle ekshibicjonistyczny, okazał się zbiorem popularnych powiedzeń i oczywistości. Singiel broni się tylko ojcowską perspektywą Artura Rojka oraz demaskującym przejawy toksycznej męskości refrenem. Emocje wyglądają tu na nieszczere, a produkcje brzmią jak te znane od lat (np. w „Chodź, razem na chwilę umrzemy”). Efektem zbyt łatwej symbiozy między muzyką Pawła a populizmami Macieja jest choćby „Jakbym zjadł mentosy i popił je colą”, który stał się viralem na polskim TikToku.
Czytaj więcej
Nowy album Tedego to doskonały przykład, jak powinny dojrzewać legendy gatunku.
Twórczość braci Kacperczyk zdaje się być więc zawieszona między mentalnością licealisty i tzw. młodego dorosłego, a „Pokolenie końca świata” podszyte jest apatią. Żadna emocja nie jest tu długotrwała, pewna jest tylko ulotność. Trudno nie odnieść wrażenia, że trzecie wydawnictwo duetu tylko stwarza pozory dzieła wartościowego i godnego uwagi.