Do szwedzkiej Uppsali pojechałem na przełomie wieków, by pisać reportaż o Stefanie Michniku. Przed spotkaniem zwiedziłem katedrę z grobowcem Katarzyny Jagiellonki, Systembolaget, czyli szwedzki monopolowy z kuriozalnie wysokimi cenami, oraz miejscowy sklep spożywczy, gdzie jako napoje wyskokowe figurowały trunki do 3,5 proc. alkoholu, a wśród nich lokalny cydr. Kupiłem z ciekawości, był to mój drugi, po brytyjskich, cydr w życiu. Ot, taka gazowana odmiana piwa, nie ma tu żadnej historii, nawet nie czuć było jabłkiem. Dla tysięcy miłośników najważniejsze było, że gasi pragnienie. I to jest jeden biegun cydrów.
Czytaj więcej
Chyliczki – prawdopodobnie najlepsza polska cydrownia – obchodzą ósme urodziny. Od tylu lat obowiązuje też zakaz eksportu jabłek do Rosji.
Drugim są właśnie Chyliczki. Tydzień temu rozpływałem się tu nad ich klasycznymi cydrami, pisząc, że eleganckie, precyzyjne i czyste. Zasugerowałem przy tym, że najlepsze zostawię na później, i przyszła na to pora. To właśnie ów drugi biegun cydrownictwa. Bo normalny, standardowy cydr powstaje – będę to powtarzał do znudzenia: jak wino – z soku, tu oczywiście jabłkowego. On sobie pod wpływem drożdży fermentuje i tak rodzi się cydr. Wszystko, co dalej, to już inwencja cydrownika, a pomysłowości w Chyliczkach nie brakuje.
Ot, taka gazowana odmiana piwa, nie ma tu żadnej historii, nawet nie czuć było jabłkiem. Dla tysięcy miłośników najważniejsze było, że gasi pragnienie. I to jest jeden biegun cydrów.
Wystarczy czegoś dodać. Jeśli sok jabłkowy będzie fermentował ze skórkami z wiśni, powstanie Wiśniowy Sad, w którym wiśnie odpowiadają nie tylko za jasnoczerwony kolor, ale i za piękne nuty wiśniowe. Żadnego sztucznego cukru, lekko musujący, cudo po prostu. A gdyby tak zamiast wiśni dodać chmielu i niech fermentuje z sokiem jabłkowym? To nie jest piwo, żadna ipa, to fascynujący Chmielowy Sad, w którym goryczka chmielu znakomicie współgra z jabłkowymi smakami.