16 lipca dojdzie do okazałej prezentacji, debiut na boisku nastąpi kilka dni później. To wydarzenie. Informacją o transferze legendy żyły największe amerykańskie media, co przecież w przypadku piłki nożnej wcale nie jest takie oczywiste.
Ceny biletów na mecze Interu Miami, gdzie trafił siedmiokrotny zdobywca Złotej Piłki, poszybowały. W transfer zaangażowały się Apple, który dysponuje prawami do pokazywania Major League Soccer (MLS,) oraz mający z Argentyńczykiem kontrakt Adidas. Do klubu z Miami dołączył Sergio Busquets, czyli dobry znajomy Messiego z Barcelony, i niewykluczone, że jego śladem pójdą kolejni. Trenerem został z kolei Gerardo Martino, a więc były szkoleniowiec reprezentacji Argentyny. To znak, że w Miami robią wszystko, aby stworzyć Messiemu cieplarniane warunki. Czas pokaże, czy Argentyńczyk odwdzięczy się grą i przekona Amerykanów do piłki nożnej.
Sceptycy uważają, że piłkarz, choć genialny, ma już 36 lat, a te najlepsze za sobą. Kiedyś kibice New York Red Bulls pokazali wymierzoną w New York City FC oprawę: na transparencie widniały karykatury Andrei Pirlo i Franka Lamparda jako staruszków podpierających się laskami. Podpis brzmiał: „Dom spokojnej starości”, co mogłoby dotyczyć większości najlepszych piłkarzy, którzy biorą kurs na USA. Dla nich to intratna emerytura i może nie inaczej jest z Messim. Nawet jeśli będzie czarował na boisku – jak przekonują nieprzekonani – to efekt będzie krótkofalowy. Kibice przyjdą, żeby go zobaczyć, a potem wrócą do swoich ulubionych sportów.
Messi trafia do Stanów Zjednoczonych w wyjątkowym czasie, bo przed Amerykanami dwie ważne imprezy: w przyszłym roku będą gospodarzami Copa America, a za trzy lata zorganizują – z Kanadą i Meksykiem – mistrzostwa świata. Nadzieje entuzjastów soccera są więc ogromne.
Amerykański mundial w 1994 roku okazał się sukcesem, choć wielu podchodziło do niego sceptycznie. Ogromne stadiony wypełniły się kibicami, nie zabrakło emocji oraz dramatów (dopingowa wpadka Diego Maradony) i tylko bezbramkowy remis Włochów z Brazylijczykami w finale nieco rozczarował (w karnych wygrali ci drudzy). „Amerykańska prasa nie przywiązywała do tego wydarzenia większej wagi, pisząc, że piłka nożna jest tu sportem przyszłości i zawsze takim będzie” – odnotował wybitny urugwajski pisarz Eduardo Galeano i rzeczywiście po mistrzostwach zainteresowanie piłką spadło, a reprezentacja nie zanotowała takiego progresu, jak się spodziewano.