Mało kto spodziewał się tego, że kolejna fala automatyzacji gospodarki najdotkliwiej dotknie właśnie pracowników umysłowych. Doświadczenia epoki, która nastała po rewolucji przemysłowej, przyzwyczaiły nas do procesu, w którym kolejne fale postępu technologicznego w znacznej mierze wspierają człowieka w wykonywaniu zadań najbardziej obciążających fizycznie. W tym duchu od ponad dekady spodziewamy się, że „lada chwila” ulice zapełnią się autonomicznymi taksówkami, przesyłki dostarczać będą drony, a nieludzko ciężka praca w magazynach, hurtowniach i centrach dystrybucyjnych będzie całkowicie wykonywana przez roboty.
Na razie proces automatyzacji pracy w transporcie i łańcuchach dostaw następuje frustrująco powoli i na przełom w tym zakresie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Tymczasem ludzkość otrzymała generatywną sztuczną inteligencję, czyli programy komputerowe, które potrafią, na podstawie dostępnych w kulturze wzorców, pisać poezję i prozę, tworzyć grafikę i muzykę czy nawet referować stan wiedzy naukowej w określonych dziedzinach.
Niejeden absolwent wyższych uczelni zastanawia się więc dzisiaj, czy aby lata nauki poświęcone uzyskiwaniu dyplomów nie były czasem straconym i czy rzeczywiście pojawienie się ChatGPT znamionuje początek epoki bezrobotnych „białych kołnierzyków”.
Co do zasady tego typu obawy mają swoje racjonalne podstawy – rozpowszechnianie się technologii generatywnej sztucznej inteligencji zmniejszy zapotrzebowanie gospodarki na pewne rodzaje pracy umysłowej. Jednak katastroficzne wizje masowego bezrobocia i rewolty wśród inteligencji są raczej przesadzone. Opierają się one na błędnym założeniu, że wyłącznym skutkiem automatyzacji niektórych zajęć człowieka jest likwidacja miejsc pracy, a w pozostałym zakresie rzeczywistość społeczna pozostaje niezmienna. Tymczasem postęp technologiczny powoduje na tyle głęboką transformację gospodarczą, że likwidacja miejsc pracy w jednej sferze generuje nowe miejsca pracy w innych obszarach.
Gdy w latach 80. bawiłem się moim pierwszym komputerem osobistym (Atari), przypuszczałem, że epoka maszyn do pisania dobiega końca. W tym czasie nie spodziewałem się jednak, że cyfrowa rewolucja przyniesie ze sobą takie zawody, jak projektanci stron internetowych, testerzy aplikacji mobilnych czy trenerzy osobiści (bo przecież ludzkie ciało nie jest przystosowane do przesiadywania cały dzień przed ekranem komputera…). Chcąc uniknąć nadmiernie abstrakcyjnych rozważań, warto się bliżej przyjrzeć niezwykle ciekawemu zagadnieniu potencjalnego wpływu generatywnej sztucznej inteligencji na rynek prawniczy, który jest mi najbliższy.