Dopiero co pisałem, że konwencja PiS udekorowana zapowiedzią 800+ to krok tej partii w kierunku zwycięstwa. Jednak zaledwie krok. Nie da się ukryć, że z kolei poprzedni tydzień należał do opozycji. Także z powodu błędów rządzących, którzy nie umieli się tym razem zatrzymać. Ale mecz wciąż się toczy. To dopiero jego pierwsza połowa.
Czytaj więcej
Warszawską konwencją programową PiS zbliżył się do wygranej w wyborach, przynajmniej wizerunkowo. Obietnice partii rządzącej korespondowały z przekazem – myślimy o was. I zmusiły opozycję do reakcji.
Sąd nad resetem
Uruchomienie leżącej w Sejmie od miesięcy ustawy o komisji badającej rosyjskie wpływy było jakąś receptą na kampanię wyborczą. Polacy obawiają się Rosji. Można było więc liczyć na wykrzesanie emocji wobec tych, którzy wiele lat temu, w zupełnie innych warunkach historycznych, postawili na reset z nią i trwali przy tym koncepcie przez kilka lat. Dla porządku wpadli na to jeszcze przez Barackiem Obamą, który przejął władzę w Stanach Zjednoczonych na początku roku 2009. Premier Donald Tusk pomknął tą drogą co najmniej rok wcześniej. Ludzie z jego otoczenia tłumaczyli wtedy, pamiętam tę atmosferę, że Polacy muszą dowieść Unii Europejskiej, że nie są rusofobami.
Czy nie posunięto się na tym poszukiwaniu nowych dyplomatycznych szlaków zbyt daleko? Posunięto i to nieraz. Zarówno w całkiem z dzisiejszej perspektywy niewiarygodnych prowokacjach intelektualnych, jak wtedy, gdy szef MSZ Radosław Sikorski snuł spekulacje o zaproszeniu Rosji Putina do NATO. Jak i w poddawaniu bezpieczeństwa energetycznego Polski uzależnieniu od Gazpromu. Można szukać usprawiedliwień dla Tuska w jednym: taki był duch ówczesnej Europy. I można jednak pytać, czy polski przywódca, na dokładkę o solidarnościowym rodowodzie, nie powinien szukać innej drogi, nawet całkiem odrębnie od innych europejskich stolic.
Czy to się nadaje do osądu w publicznych przesłuchaniach? Można mieć najrozmaitsze wątpliwości. Od obawy przed zdradzaniem państwowych tajemnic po wymóg zgody narodowej w obliczu wojny za naszą wschodnią granicą. Usprawiedliwienia obozu Jarosława Kaczyńskiego można szukać w tym, że opozycja na czele z Platformą Obywatelską sama szukała politycznej wojny w pomówieniach o prorosyjskość. Ba, to Donald Tusk domagał się komisji śledczej w tej sprawie. Jest zarazem pytanie, na ile można osądzać jakiekolwiek kierunki polityki w prokuratorskim tonie i w konwencji widowiska.