Wina Mazurka: Pomarańcze z czarnoziemu

Pierwsze wrażenie z Afryki? Czerwona ziemia. Jest wszędzie, ale nie tam, bo w Swartlandzie tylko wina są czerwone. Są też i białe, i różowe, i pomarańczowe, ale ziemia czarna.

Publikacja: 09.06.2023 17:00

Wina Mazurka: Pomarańcze z czarnoziemu

Foto: Adobe stock

W czasie peregrynacji po Afryce Południowej odwiedziłem kilkadziesiąt winnic i próbowałem setek win, poznałem wielu świetnych winiarzy, ale serce skradło mi dwóch. Obaj są ze Swartlandu i obaj są kompletnymi wariatami. O jednym, potężnym, niedźwiedziowatym, brodatym Adi Badenhorście pisałem niedawno. To od niego zaczęła się Swartland Revolution, w której to rebelii pierwsze skrzypce gra dziś młody, szczupły i zakręcony Johan Meyer. Cóż to za rewolucja?

Czytaj więcej

Wina Mazurka: 80 arów prestiżu

Swartland był przez 300 lat żyzną krainą rolniczą. Zaczynała się ona kilkadziesiąt kilometrów na północ od Kapsztadu, a więc od skraju Afryki. Turystów tam nie uświadczysz, bo i po co mieliby jeździć, oglądać farmy, pola pszenicy, uprawy czerwonej herbaty roiboos? Ale dziesięć lat temu tamtejszymi marnymi winnicami zawładnęli ludzie, którzy wina robią bezkompromisowo, naturalnie i stawiają nie na ilość, a na fantastyczną jakość. Jednym z nich jest Stompie – bo tak na niego mówią – Meyer, cudowne dziecko południowoafrykańskiego winiarstwa.

Pierwsze wrażenie z Afryki? Czerwona ziemia. Jest wszędzie, ale nie tam, bo w Swartlandzie tylko wina są czerwone. Są też i białe, i różowe, i pomarańczowe, ale ziemia czarna.

Praktykował u najlepszych w świecie, aż poszedł na swoje. Zaczął w okolicach Kapsztadu i wciąż jeszcze robi tam JH Meyer Signature Wines. To pinot noir oraz chardonnay, precyzyjne, eleganckie, pełne, ale wpisujące się w stylistykę nowoczesnego afrykańskiego winiarstwa, słowem normalne.

Czytaj więcej

Wina Mazurka: Zielono mi

Nie byłby jednak Stompie szaleńcem, nie byłby sobą, gdyby nie uruchomił Mother Rock, winnicy na swartlandzkich wzgórzach. I rozbił bank. Niedrogie jak na tę jakość (max 135 zł) wina sprowadzają Terroiryści i warszawski bar Kontakt. Ale do rzeczy, Stompie robi choćby kilka win z tak popularnego w RPA chenin blanc. Wszystkie bardzo dobre, ja wybrałem dwa dłużej macerowane na skórkach. Brutal to wstęp do wina pomarańczowego, o pięknym, owocowym nosie, lekki i cytrusowy. W czerwonym, ultrasoczystym wydaniu Brutala wiruje czerwona porzeczka i żurawina. Wspaniałe, szlachetne wina, które można pić bez końca. Idealny nie tylko na lato jest tani, czerwony Holocene 2021 – lekki, bez beczki, precyzja czystego owocu. Piłbym wiadrami! Ale najwyższy hołd składam w pełni pomarańczowej wersji chenin, czyli Liquid Skin. To mistrzostwo świata, wyżyny kunsztu – dostajemy wino przeczyste, delikatne, ale pełne, wyraziste, uwodzące nie tylko owocami (ach, morele!), ale i miodem czy herbatą. Pięknie się przy tym starzeje. Cudo. Drodzy państwo, musicie poznać Stompiego.

Mother Rock Brutal Chenin Blanc 2021

Mother Rock Brutal Chenin Blanc 2021

Mother Rock Liquid Skin Chenin Blanc 2021

Mother Rock Liquid Skin Chenin Blanc 2021

Mother Rock Red Brutal 2020

Mother Rock Red Brutal 2020

Mother Rock Holocene 2018

Mother Rock Holocene 2018

W czasie peregrynacji po Afryce Południowej odwiedziłem kilkadziesiąt winnic i próbowałem setek win, poznałem wielu świetnych winiarzy, ale serce skradło mi dwóch. Obaj są ze Swartlandu i obaj są kompletnymi wariatami. O jednym, potężnym, niedźwiedziowatym, brodatym Adi Badenhorście pisałem niedawno. To od niego zaczęła się Swartland Revolution, w której to rebelii pierwsze skrzypce gra dziś młody, szczupły i zakręcony Johan Meyer. Cóż to za rewolucja?

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi